Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Marta Lempart: Nie rozejdziemy się, będziemy walczyć do skutku

Marta Lempart Marta Lempart Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta
Jeśli PiS się nie ugnie, będą konsekwencje. Może sobie wprowadzać lockdown i żandarmerię, ale to niczego nie zmieni – mówi Marta Lempart, liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.

MATEUSZ WITCZAK: Idziemy pod hasłem „To jest wojna”. Czy będą ofiary?
MARTA LEMPART: Już są, bo ta wojna toczy się pełzająco od kilku lat. Jej ofiarami są kobiety, którym odmawia się dostępu do badań prenatalnych, i kobiety, które cierpią, bo likwiduje się opiekę okołoporodową. Młode osoby, których życie złamano, bo coraz mniej dostępna jest antykoncepcja i edukacja seksualna. Osoby LGBT, które popełniają samobójstwa, oraz aktywistki i aktywiści, którzy są nękani, szykanowani, mają dziesiątki spraw sądowych, potracili prace.

Teraz może być jeszcze gorzej, bo władza na pewno już szykuje bardzo konkretne represje. Oni nie będą bezczynnie przyglądać się temu, co się dzieje na ulicach, na pewno intensywnie myślą, jak zatrzymać protesty. Ale szala się przeważyła, mogą sobie zakazywać i nakładać kary. To już nie zadziała.

Na razie wymyślili, że na ulice wejdzie żandarmeria, która pomoże policji „w zakresie ochrony bezpieczeństwa i porządku publicznego”. Tymczasem Robert Bąkiewicz powołał „straż narodową”, która ma ochraniać kościoły.
To pokazuje, jaka jest sytuacja polskiego Kościoła, który – co uważam za bardzo symboliczne – ma dziś twarz Roberta Bąkiewicza, neofaszysty zrzucającego ze schodów starszą kobietę z inicjatywy Polskie Babcie, przy absolutnej bierności policji.

Ktoś napisał ostatnio, że w Polsce nie ma tyle policji, żeby ochronić wszystkie kościoły. Najwyraźniej PiS wziął sobie te słowa do serca i dorzucił żandarmerię. Ale ludzie znajdą sposób, by powiedzieć panom w koloratkach, co myślą o ich radości z tego, że kobiety będą musiały rodzić dzieci bez głowy.

Reklama