Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Kryzys diagnostyki prenatalnej. „Po co pani teraz te wyniki?”

Mamy w Polsce kryzys diagnostyki prenatalnej. Mamy w Polsce kryzys diagnostyki prenatalnej. PantherMedia
Zgodnie z wiedzą medyczną jest tylko jedno wskazanie do przeprowadzenia badań prenatalnych, czyli tzw. żywa ciąża. W Polsce dotąd nieuznawane.

Niektórzy obawiają się stawać przed pytaniem pacjentki: panie doktorze, co dalej? – mówi o lekarzach, którzy po wyroku aborcyjnym przestali wykonywać badania prenatalne, dr Grzegorz Pietras, ginekolog z Lublina, wiceprezes Lubelskiej Izby Lekarskiej. – Środowisko pro-choice próbuje wzbudzić poczucie winy albo misji w lekarzach, apelując o „stawianie czoła ustawie”. Sytuacja jest z dwóch stron trudna, a pojedynczy lekarz nie jest w stanie wziąć na klatę zabiegu, do którego potrzebny jest cały zespół – dodaje.

O tym, że zmniejszyła się liczba ginekologów wykonujących badania prenatalne, dr Pietras dowiaduje się codziennie w swoim prywatnym gabinecie. – Wiele pacjentek trafia do mnie, bo w placówkach realizujących Program Badań Prenatalnych słyszą, że nie ma już bezpłatnych miejsc – mówi. Inni lekarze twierdzą, że nie robią nawet badań przesiewowych. – Potrafią np. powiedzieć: „a po co to teraz pani te wyniki?” – opowiada z kolei Kamila Ferenc, prawniczka Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

Inwazyjne badania genetyczne, takie jak amniopunkcja czy biopsja kosmówki, które potwierdzają wady letalne czy rozwojowe, to „osobna bajka”. Na Lubelszczyźnie certyfikaty do wykonywania amniopunkcji ma ośmiu z tysiąca ginekologów.

Reklama