„O konszachty z diabłem poprzez pląsanie i okazywanie części nagiego ciała w noc Świętego Jana, czym godziły w dobre obyczaje i zasady panującej tu religii”, oskarżył trzy czarownice wielki inkwizytor. W tej roli wystąpił znany miejscowy adwokat Jerzy Synowiec. Była też obrona i świadkowie, a za stołem sędziowskim zasiadł Paweł Juszczyszyn z Olsztyna, wspierany przez dwoje ławników wybranych z tłumu.
– To edukacja prawna w formie zabawy, ale skojarzenia z realiami sądownictwa w dobie „dobrej zmiany” są oczywiste. Jeśli obecnym „reformatorom” wymiaru sprawiedliwości uda się całkowicie odebrać sądom niezależność, a sędziom niezawisłość, to każdy oskarżony stanie na z góry przegranej pozycji, całkiem jak w procesie inkwizycyjnym – mówi „Polityce” Paweł Juszczyszyn. Do Gorzowa przyjechał w Olsztyna, gdzie nadal nie jest dopuszczony do orzekania, bo jako pierwszy sędzia w Polsce powołał się na wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i postanowił sprawdzić, czy neosędzia ma w ogóle prawo orzekać.
W Gorzowie był też Igor Tuleya, kolejny sędzia nękany przez „dobrą zmianę”. – Bezpośrednio przełożenia procesu czarownic na współczesną polską rzeczywistość sądową naturalnie nie ma, ale dzięki inscenizacji gorzowianie w swobodnej formie mogą się przekonać, co w praktyce oznacza prawo do rzetelnego procesu, jaka jest wartość dowodowa wymuszonych wyjaśnień i do czego może prowadzić dyskryminacja.