Państwowa komisja ds. pedofilii opublikowała właśnie raport ze swojej rocznej działalności. Wynika z niego, że przeprowadziła łącznie 349 spraw, które do niej zgłoszono lub podjętych z własnej inicjatywy. Przekazała prokuraturze 137 zgłoszeń, w tym 36 dotyczących niezawiadomienia o przestępstwie. W sprawach, którymi zajmowała się komisja, poszkodowanych zostało 188 dziewczynek i 173 chłopców. Najmłodsza ofiara miała rok, najwięcej przypadków dotyczyło dzieci w wieku 11–15 lat.
W ponad 35 proc. przypadków sprawcą była osoba spokrewniona (aż 23 proc. to rodzic dziecka). Wśród niespokrewnionych sprawców zdecydowanie dominują duchowni – to ok. 100 spraw (blisko 30 proc. badanych). 22 z nich komisja podjęła z własnej inicjatywy, na podstawie doniesień medialnych. Dwa zawiadomienia do prokuratury dotyczyły hierarchów, którzy zataili czyny pedofilne dokonane przez ich podwładnych.
Czytaj też: Kim są łowcy pedofilów?
Komisja miała być niezależna
Przypomnijmy: komisja powstała po emisji gromadzących wielomilionową widownię filmów braci Sekielskich („Tylko nie mów nikomu” i „Zabawa w chowanego”) opowiadających o przypadkach pedofilii wśród kleru i jej tuszowania przez hierarchów. Był już wówczas gotowy obywatelski projekt ustawy o powołaniu Komisji Prawdy i Zadośćuczynienia, która miała wyjaśniać przypadki nadużyć seksualnych kleru, umożliwiać pociągnięcie sprawców do odpowiedzialności i wypłacenie zadośćuczynienia ofiarom.
Projekt został przygotowany przez wybitnych ekspertów (głównie ekspertki) m.in. na podstawie analizy działania podobnych komisji w Europie, Australii i Stanach Zjednoczonych. W różnych krajach mają one różne usytuowanie prawne i narzędzia. We Francji np. komisję powołał sam Kościół katolicki, ale o jej poprowadzenie poprosił absolutnie niezależnego eksperta, dając mu wolną rękę w doborze współpracowników i dostęp do akt.
Komisja ds. rozmydlania pedofilii
Jak przekonywała kierująca pracami nad projektem Jolanta Banach, w warunkach polskiej kultury politycznej (albo jej braku) komisja powinna być niezależna od Kościoła i administracji państwowej. Tak się nie stało. Władze udawały, że projektu nie ma, i ustanowiły państwową komisję o skomplikowanej nazwie: Urząd Państwowej Komisji do spraw wyjaśniania przypadków czynności skierowanych przeciwko wolności seksualnej i obyczajności wobec małoletniego poniżej lat 15.
Zdecydowano, że ma się zająć wszystkimi przestępstwami pedofilskimi, a nie tylko tymi popełnionymi przez duchownych (sugerowano, że problem w dużym stopniu dotyczy środowiska murarzy), choć jedynie Kościół ma na sumieniu systemowe ukrywanie takich przestępstw. Na czele komisji stanął Błażej Kmieciak, dr hab. nauk społecznych w dziedzinie nauk prawnych, związany z Ordo Iuris. Trudno było nie odnieść wrażenia, że komisja powstała, by problem rozmydlić. I faktycznie – przez wiele miesięcy o jej pracach było cicho.
Czytaj też: Autor „Sodomy” o hipokryzji Watykanu
Kmiecik skarży się do Watykanu
Pod tym względem obecny raport można uznać za pozytywne rozczarowanie. Szef komisji Błażej Kmieciak też zachowuje się bardziej stanowczo, niż można było oczekiwać. W rozmowie z Krzysztofem Skórzyńskim w TVN 24 wyjaśnił, że episkopat odmówił komisji wydania jakichkolwiek dokumentów, powołując się na brak podstawy prawnej. Kmieciak uznał, że jako urzędnik państwowy nie pozwoli się w ten sposób traktować, i napisał skargę do Watykanu. Mówił też, że procesy kanoniczne w sprawach o pedofilię często prowadzą do wtórnej wiktymizacji ofiar.
Ciekawe są również rekomendacje komisji dotyczące zmian w prawie. Dotyczą m.in. obowiązku niezwłocznego wystąpienia prokuratora o ustanowienie kuratora procesowego dla poszkodowanego dziecka i zapewnienie szybkiej ścieżki interwencyjnej, zapewniającej ofiarom priorytetowy dostęp do opieki psychologicznej.
Problem w tym, czy ktoś się nad tymi rekomendacjami pochyli. A przede wszystkim w nader wątłych narzędziach prawnych, w które wyposażono komisję. Może ona jedynie wysłuchać ofiar, przekazywać zgłoszenia do prokuratury i badać zakończone sprawy, by w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości poinformować o tym jednostki nadzoru. Jeśli nie zostanie wyposażona w dodatkowe narzędzia, pozostanie niestety tworem kadłubkowym.
Czytaj też: Pedofilia w Kościele. Instrukcja obsługi z Watykanu