JOANNA CIEŚLA: Czy doczekali się państwo jakiejkolwiek merytorycznej reakcji na list do premiera i liderów partii z apelem o rezygnację z egzaminu ósmoklasisty dla dzieci uchodźców, które przyjechały z Ukrainy w następstwie rozpętanej tam przez Rosję wojny?
ANNA SCHMIDT-FIC: Niestety, na razie nie. Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek przez Twittera nazwał nasze wystąpienie przykładem „antypolskiego, a przez to w rzeczywistości antyukraińskiego stanowiska bezrefleksyjnych »ekspertów«”, i oświadczył, że zarządza ministerstwem w polskim systemie oświaty, które „dziećmi ukraińskimi opiekuje się równolegle, nie odwrotnie”. Pomijając brak logiki tej deklaracji, chciałam zaznaczyć, że w dniu wysyłki pod listem były 123 podpisy – akademików, doświadczonych pedagogów, nauczycieli roku, a także całych organizacji i stowarzyszeń od lat działających na rzecz edukacji (lista cały czas się rozrasta).
Bomba z opóźnionym zapłonem
Zwracają się państwo także do polityków opozycji.
Z ich strony też dotychczas nie mamy odpowiedzi. Rozumiem, że czas jest gorący, a kwestii wymagających uwagi wiele. Zależy nam jednak, żeby temat edukacji znalazł się w mainstreamie politycznej dyskusji. Jego zaniedbanie może przełożyć się na bezpieczeństwo państwa poprzez zakłócenie spokoju społecznego, jeśli dzieci i młodzież nie będą chciały lub mogły kontynuować nauki. To bomba z opóźnionym zapłonem. Z własnym apelem dołączył do naszego wystąpienia RPO