Rzekomo chodzi o zmniejszenie ryzyka błędu medycznego, gdyby osobie uczulonej czy ciężarnej podano niebezpieczne dla niej albo dla płodu środki. W rzeczywistości idzie raczej o wywołanie efektu mrożącego. Nie o alergie czy grupy krwi, które posłużyły za figowy listek, ale właśnie o ciąże. Bo przecież byłoby absurdalne, gdyby grupę krwi wpisywano na wiarę, zapytawszy pacjenta, czy ją zna, trudno też zakładać, że ktoś mimochodem, przypadkiem zrobił test i nosi go w torebce, dobywając akurat u stomatologa.
Co się stało z brzuchem
Za to może się zdarzyć, że pacjentka, widząc wpis dokonywany w kartotece, pomyśli: „Lekarz już wklepał w komputer, zapis będzie widoczny dla każdego innego medyka, gdybym więc planowała przerwać ciążę, każdy lekarz, do którego się zgłoszę, będzie mógł zapytać, co się stało z brzuchem. Może rozgada po mieście, może dowie się rodzina, babcia, sąsiadka… Ksiądz”.
Może się też zdarzyć, że – nie znając prawa – kobieta pomyśli nawet, że kolejni lekarze zgłoszą brak brzucha do prokuratury, a dopytywaniem, dlaczego nie urósł, zajmą się policjanci. Proste? Cwane.
Krzysztof Brejza: Efekt będzie taki, że kobiety przestaną się badać
Polki znają swoje prawa
Tyle tylko, że czas mija, a jednym z ubocznych skutków wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej i śmierci Izabeli z Pszczyny jest trochę rozgłosu wobec przepisów prawa. Na facebookach, instagramach po tych wydarzeniach po tysiąckroć powtórzono, że przerwanie ciąży w Polsce nie jest przestępstwem. Złamaniem prawa jest dopiero pomoc w jej usunięciu. W efekcie wprowadzenia „rejestru ciąż” być może kolejni dyrektorzy szpitali i lekarze usłyszą od prawników stowarzyszeń kobiecych, co jest, a co nie jest przestępstwem. A więc: że lekarzowi nie wolno zdradzać tajemnicy lekarskiej, usunięcie własnej ciąży nie jest przestępstwem, za to powiadomienie kogokolwiek, łącznie z prokuraturą, o stanie zdrowia osoby, która nie popełniła przestępstwa – jest złamaniem prawa. Że jego łamaniem wciąż jest przewlekanie wykonania legalnej aborcji, nieratowanie zdrowia i życia ciężarnej.
Aborcja jest legalna
Wiele kobiet dowiedziało się w ostatnim roku, że można pójść do lekarza, powiedzieć: usunęłam ciążę, a on nie ma prawa pytać dlaczego. Wiedza ta coraz powszechniej przebija się do świadomości lekarzy. Minister Ziobro ma w tym pewne zasługi. Coraz więcej jest w Polsce takich medyków, którzy mówią o swoim prawie do odwróconej klauzuli sumienia; gdy studiowali, nikt nie mówił, że będą musieli działać wbrew wiedzy medycznej i ryzykować życie swoich pacjentek.
Rejestr ciąż mógłby i na nich podziałać mrożąco – chyba że kolejni Polacy dowiedzą się przy okazji, co naprawdę mówi prawo. A więc że aborcja jest legalna. A zdradzenie tajemnicy lekarskiej – nie.
Czytaj też: PiS nie poprze projektu „Stop aborcji”. Efekt historii Izy z Pszczyny?