Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Rejestr ciąż według PiS. Proste, cwane, ale może nie zadziałać

Napis na murze namalowany po śmierci Agnieszki z Częstochowy. Luty 2022 r. Napis na murze namalowany po śmierci Agnieszki z Częstochowy. Luty 2022 r. Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
Rejestr ciąż. Takiej nazwy doczekał się ostatni pomysł Ministerstwa Zdrowia, który zakłada, że od 1 lipca każdy lekarz będzie wpisywał w kartę pacjentki informację o alergiach, grupie krwi – i ciąży.

Rzekomo chodzi o zmniejszenie ryzyka błędu medycznego, gdyby osobie uczulonej czy ciężarnej podano niebezpieczne dla niej albo dla płodu środki. W rzeczywistości idzie raczej o wywołanie efektu mrożącego. Nie o alergie czy grupy krwi, które posłużyły za figowy listek, ale właśnie o ciąże. Bo przecież byłoby absurdalne, gdyby grupę krwi wpisywano na wiarę, zapytawszy pacjenta, czy ją zna, trudno też zakładać, że ktoś mimochodem, przypadkiem zrobił test i nosi go w torebce, dobywając akurat u stomatologa.

Co się stało z brzuchem

Za to może się zdarzyć, że pacjentka, widząc wpis dokonywany w kartotece, pomyśli: „Lekarz już wklepał w komputer, zapis będzie widoczny dla każdego innego medyka, gdybym więc planowała przerwać ciążę, każdy lekarz, do którego się zgłoszę, będzie mógł zapytać, co się stało z brzuchem. Może rozgada po mieście, może dowie się rodzina, babcia, sąsiadka… Ksiądz”.

Może się też zdarzyć, że – nie znając prawa – kobieta pomyśli nawet, że kolejni lekarze zgłoszą brak brzucha do prokuratury, a dopytywaniem, dlaczego nie urósł, zajmą się policjanci. Proste? Cwane.

Krzysztof Brejza: Efekt będzie taki, że kobiety przestaną się badać

Polki znają swoje prawa

Tyle tylko, że czas mija, a jednym z ubocznych skutków wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej i

  • aborcja
  • ciąża
  • Ministerstwo Zdrowia
  • prawa kobiet
  • rejestr ciąż
  • Reklama