Szkoła: ten dom bez podstaw szybko runie. Reforma Nowackiej będzie albo tania, albo dobra
Nie ma dnia, żeby w edukacji coś się nie działo. Zmiany i sukcesy. Mamy 24 tys. ankiet, na podstawie których Instytut Badań Edukacyjnych zaprojektuje nam nową szkołę. Mamy profil absolwenta – coś, czego w polskim systemie nigdy wcześniej nie było. Mamy też spotkania z nauczycielami, organizowane przez kuratoria w całej Polsce. Wzięło w nich udział 10 tys. ludzi. Dlaczego zatem tak wiele osób jest niezadowolonych z tego, co dzieje się wokół szkoły? Skąd się biorą malkontenci? Dlaczego w belferskich dyskusjach przebija się brak wiary w sukces?
Kilka miesięcy temu poznaliśmy filary reformy zaprezentowane przez IBE: sprawczość uczniów, sprawczość nauczycieli, mądre egzaminy, wspierające ocenianie, wspomaganie pracy szkoły i wzmocnienie jej roli wychowawczej, dobre podręczniki, wreszcie redefinicja autonomii nauczycieli. W praktyce wygląda to tak, że kolejny raz rozmawiamy o tym, czy i którego przedmiotu ma być mniej, zastanawiamy się, kto i czego ma uczyć.
Koncepcja filarów reformy jest atrakcyjna, odwołuje się do wyobrażenia o gmachu, który aby trwać, musi się na czymś oprzeć. Filary to coś stałego, wzniosłego, fundamentalnego. Aby cokolwiek utrzymać, muszą na czymś stać, i to się nazywa baza. Na czym my zamierzamy budować szkołę przyszłości? Albo raczej: na czym budować powinniśmy?
Nauczyciele: z kim, z czym, o kim i o czym
Nauczyciele to baza i filar. Podmiot i przedmiot. Twórca i tworzywo. Bez udziału i wsparcia nauczycieli nie uda się żadna zmiana, nawet tak mała jak skasowanie jednej pozycji z listy lektur.