Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Polska szkoła ma być „najlepsza na świecie”. Reforma MEN grozi raczej prowizorką

Ministra edukacji narodowej Barbara Nowacka i wiceministra Katarzyna Lubnauer Ministra edukacji narodowej Barbara Nowacka i wiceministra Katarzyna Lubnauer MEN / Facebook
Reforma edukacji pomija kluczowe filary. To jak przygotowanie nowej siatki połączeń lotniczych bez sprawdzenia, czy mamy czym latać.

Wakacje nie będą nudne. Wciąż mamy zamieszanie wokół prac domowych – najpierw bez żadnych konsultacji ich zakazano, potem zapowiedziano „badanie zasadności” tej decyzji. Procedowany jest także plan zatrudniania w przedszkolach osób bez kwalifikacji pedagogicznych. Powód? Nie ma chętnych do pracy, więc obniża się wymagania. Do tego dochodzą potyczki o religię w szkołach – czy zmiana była konstytucyjna, czy jednak nie.

W takich okolicznościach MEN ogłasza postępy w reformie, która ma być „krocząca” i wchodzić do szkół podstawowych i przedszkoli już od września. W tle – niesłabnąca dyskusja o rekonstrukcji rządu. No więc ogłaszamy kolejne sukcesy resortu. „Po wielu miesiącach pracy możemy z dużą satysfakcją zakomunikować postępy w reformie. Jesteśmy na bardzo zaawansowanym etapie prac, pierwsze jaskółki zmian będą widoczne w szkołach już od września 2025” – oświadczyła Barbara Nowacka podczas konferencji prasowej. W jej przekonaniu „reforma ma uczynić polską szkołę najlepszą na świecie”.

Reforma edukacji na szybko

Zacznijmy od plusów. Do tworzenia podstaw programowych powołano zespoły złożone z praktyków, ekspertów, nauczycieli. Zespoły, nie jeden komitet. To nie jest standard, warto to docenić. Dodatkowo część prac nad podstawami przeniesiono poza gmach ministerstwa, co samo w sobie może dawać nadzieję na większy profesjonalizm i mniejszą polityczną zależność. I jeszcze jeden plus. Niewielki, ale zauważalny: pojawił się profil kompetencji absolwenta.

Reklama