Edukacja zdrowotna: pierwszy tydzień. Czego boją się rodzice, kto się wypisuje? Sprawdzamy
My tylko na chwilę, żeby wypisać dzieci – usłyszała przed pierwszym zebraniem z rodzicami Anita, nauczycielka przyrody i geografii, od września także edukacji zdrowotnej. Pracuje w małej, wiejskiej szkole podstawowej na Mazowszu. W każdym roku szkolnym przed przystąpieniem do zajęć nauczyciel prowadzący i wychowawca muszą przeprowadzić co najmniej jedno spotkanie informacyjne z rodzicami uczniów niepełnoletnich, by opowiedzieć o programie nauczania, podręcznikach, materiałach edukacyjnych i ćwiczeniowych.
– Połowa z nich przyszła negatywnie nastawiona, przekonana, że takie treści są niepotrzebne ich dzieciom. Reszta z kolei biernie wysłuchiwała, co mam do powiedzenia. A tak się starałam. Wytłumaczyłam, dlaczego edukacja o zdrowiu w ogóle została wprowadzona, wymieniłam wszystkie działy, opowiedziałam, jak będziemy pracować z dziećmi. Zapraszałam na lekcje otwarte, do dyskusji, składania sugestii, współpracy – opowiada. Pytań było kilka. Głównie o to, czy będą poruszane treści LGBT, do kiedy można dzieci wypisać i czy do tego czasu muszą uczęszczać na lekcje.
Aleksandrę, nauczycielkę z małego miasta na Mazowszu, zaatakowano 1 września w kiosku. – Po rozpoczęciu roku przypomniałam sobie, że moje dziecko potrzebuje jeszcze jednego zeszytu. Weszłam do kiosku, a sprzedawczyni, z którą zawsze fajnie mi się rozmawiało, zapytała mnie, czego będę uczyć. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że edukacji zdrowotnej. Kiedy to usłyszała, jakby w nią diabeł wstąpił… Usłyszałam, że to złe, że demoralizacja, że powinnam się wstydzić – opowiada.