Założenie niezbyt skomplikowane, zważywszy że chodziło o prawdziwy kolarski Tour de Pologne, czyli Race Around Poland, 3,6 tys. km wzdłuż granic Polski. Od Warszawy, a właściwie od Ursynowa do Ursynowa. 30 tys. m przewyższenia – to uruchamia wyobraźnię.
W nocy z 1 na 2 sierpnia Rupiński jako pierwszy ukończył najdłuższy kolarski ultramaraton w Polsce. Tym samym zdobył kwalifikację do uczestnictwa w Race Across America, najważniejszym na świecie wyścigu ultramaratońskim.
Czytaj też: Polskie wyprawy w Himalaje
Katorżniczy wysiłek
Trasę podzielono na 300-kilometrowe odcinki, a każdy z nich trzeba było przejechać w niecałą dobę, żeby być w zgodzie z regulaminem. Rupińskiemu na całość wystarczyło dziewięć i pół doby, czyli średnio 375 km na 24 godziny. Marek Kolbowicz, mistrz olimpijski w wioślarstwie, czyli sporcie wytrzymałościowym, mówi krótko: – To katorżniczy wysiłek. Poza wszystkim innym trzeba umiejętnie podawać płyny, węglowodany, tłuszcze. Na pewno był suplementowany.
Powinien być, ale nie był. Czym żywił się ultramaratończyk? Bułkami z szynką i serem. Bananami, daktylami i arbuzem. Żel odżywczy może raz dziennie. Czasami udało się zamówić na trasie coś ciepłego. Brzmi znajomo? – Więcej energii niż izotoniki dawały mi esemesy od rodziny i przyjaciół. Nakręcały mnie niesamowicie. Postępy na trasie można było śledzić online przy pomocy specjalnej aplikacji.
Czytaj też: O pasji biegania