Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Sport

3,6 tys. km rowerowego ultramaratonu. „Bo ja nie umiem przegrywać”

Marek Rupiński na mecie Race Across Poland Marek Rupiński na mecie Race Across Poland Damian Ługowski / •
Marek Rupiński nie głowił się nad taktyką. Postanowił, że od pierwszego depnięcia będzie jechał, „ile fabryka dała”.

Założenie niezbyt skomplikowane, zważywszy że chodziło o prawdziwy kolarski Tour de Pologne, czyli Race Around Poland, 3,6 tys. km wzdłuż granic Polski. Od Warszawy, a właściwie od Ursynowa do Ursynowa. 30 tys. m przewyższenia – to uruchamia wyobraźnię.

W nocy z 1 na 2 sierpnia Rupiński jako pierwszy ukończył najdłuższy kolarski ultramaraton w Polsce. Tym samym zdobył kwalifikację do uczestnictwa w Race Across America, najważniejszym na świecie wyścigu ultramaratońskim.

Czytaj też: Polskie wyprawy w Himalaje

Katorżniczy wysiłek

Trasę podzielono na 300-kilometrowe odcinki, a każdy z nich trzeba było przejechać w niecałą dobę, żeby być w zgodzie z regulaminem. Rupińskiemu na całość wystarczyło dziewięć i pół doby, czyli średnio 375 km na 24 godziny. Marek Kolbowicz, mistrz olimpijski w wioślarstwie, czyli sporcie wytrzymałościowym, mówi krótko: – To katorżniczy wysiłek. Poza wszystkim innym trzeba umiejętnie podawać płyny, węglowodany, tłuszcze. Na pewno był suplementowany.

Powinien być, ale nie był. Czym żywił się ultramaratończyk? Bułkami z szynką i serem. Bananami, daktylami i arbuzem. Żel odżywczy może raz dziennie. Czasami udało się zamówić na trasie coś ciepłego. Brzmi znajomo? – Więcej energii niż izotoniki dawały mi esemesy od rodziny i przyjaciół. Nakręcały mnie niesamowicie. Postępy na trasie można było śledzić online przy pomocy specjalnej aplikacji.

Czytaj też: O pasji biegania

Reklama