Teoretycznie nasza reprezentacja ma wszystko w swoich rękach. Sprawił to 1 punkcik w starciu z Meksykiem. Ten remis podobno ucieszył polski obóz, co samo w sobie jest dość niepokojące. Bo na razie powodów do zadowolenia nie ma zbyt wiele. Zagłębianie się w skomplikowane scenariusze rozwoju sytuacji nie ma sensu. Warto tylko wiedzieć, że nawet 3 pkt zdobyte dzisiaj – co jest wysoce niepewne – nie dają awansu. Trzeba by jeszcze co najmniej zremisować z Argentyną.
Czytaj też: Dęta piłka, wielka gra pozorów. I Zachód to pochwala?
Trzy punkty z automatu? Nie w tych czasach
Po pierwszej kolejce grupowych rozgrywek polska piłka cieszy się w Katarze zasłużenie najgorszą opinią. Porównania do gospodarzy oczywiście chluby nie przynoszą – oni także niczego atrakcyjnego nie pokazali. Zresztą po piątkowym meczu przeciwko Senegalowi, mimo porażki 1:3, Katarczycy trochę swoje notowania poprawili. Odpadli, ale przynajmniej starali się pokazać, że wiedzą coś o futbolu.
Tymczasem dzisiejszy rywal Polaków – Arabia Saudyjska – traktowany był trochę protekcjonalnie. Niby nasz człowiek w tamtejszej lidze Grzegorz Krychowiak chwalił swoich kolegów. Docierały informacje o niezłym poziomie reprezentacji, ale we wszelkich prognozach dopisywaliśmy 3 pkt trochę z automatu.
Tyle że wówczas nie widzieliśmy potyczki Saudyjczyków z kandydatami do tytułu, czyli Argentyną Leo Messiego. To, co wydawało się fantazją, stało się faktem. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia, patrząc na poziom piłkarski i determinację zespołu prowadzonego przez Herve Renarda. Jego przemowa w szatni podczas przerwy (i jej efekty) przejdzie do historii futbolu. Messi i koledzy schodzili z boiska ze spuszczonymi głowami. Saudyjczycy po zwycięstwie 2:1 mieli następnego dnia święto narodowe.
„Laga” i obrona Częstochowy to za mało
W Polsce nie ma czego świętować. Trwa rozliczanie fatalnego stylu naszej kadry. Złotousty selekcjoner Czesław Michniewicz miał na wszystkie wątpliwości odpowiedź. Próbował nas znieczulić opowieściami o dojrzałości i konsekwencji taktycznej drużyny, za którą odpowiada. Ta dojrzałość polega na uporczywej obronie i próbach ataku rozpoczynających się od sławetnej „lagi”. Naprawdę tylko tyle mamy do pokazania światu? Polacy nawet nie próbowali odważniej zaatakować, a przecież Meksyk nie jest potęgą – to jest opinia słynnego niemieckiego piłkarza Lothara Matthaeusa.
Dzisiaj pytanie brzmi: czy jedenastka, która stanie naprzeciw Saudyjczyków, pokaże, że ma większe ambicje niż tylko niedopuszczenie do straty gola? Można oczywiście liczyć na to, że rywale nie wzniosą się kolejny raz na poziom osiągnięty w pierwszym meczu. Lepiej jednak bardziej liczyć na siebie i własne możliwości. Tymczasem w ostatnich dniach byliśmy świadkami przepychanek słownych Michniewicza z dziennikarzami. Dobroduszny uśmiech zniknął z lica dowodzącego naszą kadrą, gdy zaprzeczał temu, co rzeczywiście mówił o wodzie, której nie jest w stanie zamienić w wino w kilka dni.
Kibice czekają dzisiaj na zwycięstwo, to oczywiste, ale jeszcze bardziej czekają na pokazanie przez Polaków umiejętności, które znamy choćby z ich występów w najsilniejszych europejskich ligach.
Czytaj też: Najbardziej osobliwy stadion zniknie tuż po mundialu