Nie żyje Pelé. Od kilku tygodni można się było spodziewać, że taka wiadomość nadejdzie. Trafił wtedy do szpitala w złym stanie, a terapia nie dawała wyników. Poruszeni są nie tylko piłkarscy kibice, bo Pelé, czyli Edson Arantes do Nascimento, był znacznie więcej niż genialnym piłkarzem, szczególnie w swojej ojczyźnie Brazylii.
Na podwórku każdy chciał być jak Pelé
W Polsce dla starszych pokoleń był tym, kim później dla wielu był Maradona, a w ostatniej dekadzie Lionel Messi czy Cristiano Ronaldo. Na podwórku każdy chciał być wtedy jak Pelé. Kiwać się jak on, strzelać gole jak on. Podpatrywanie mistrza nie było łatwe, bo szczególnie w pierwszych latach jego kariery telewizor nie był powszechnym sprzętem w naszych domach, a i transmisje, jeśli były, wyglądały trochę inaczej niż dziś. Czytaliśmy o nim w „Przeglądzie Sportowym” czy „Sportowcu”, analizowaliśmy nieliczne fotografie.
W tamtych latach znacznie trudniej było stać się globalną gwiazdą, choćby właśnie z powodu nierozwiniętej jeszcze telewizji. O mediach społecznościowych nikt oczywiście nie słyszał. A jednak Pelé stał się znany na całym świecie.
Był na pewno najsłynniejszym Brazylijczykiem. I tak zostało do dzisiaj. Miał 82 lata, dawno skończył futbolową karierę, a ciągle wzbudzał wielkie zainteresowanie. Na wieść o kolejnym pogorszeniu zdrowia reprezentacja Brazylii podczas ostatnich mistrzostw wspierała swojego wielkiego piłkarza, życzyła mu powrotu do zdrowia.