Pele. Autobiografia, przeł. Radosław Januszewski, t. III, POLITYKA Spółdzielnia Pracy, s. 272
Pele zaprasza w podróż po swoim życiu. Od biednego dzieciństwa w prowincjonalnym Bauru, marzeniach o futbolowej karierze, ku rozpaczy pragmatycznej matki Celeste i cichej aprobacie ojca Dondinho. Od uganiania się po ulicach za zrobionym z gałganów obiektem piłkopodobnym i przewodzeniu drużynie Bosonogich, do namaszczenia na króla futbolu, trzech tytułów mistrza świata, statusu dobra narodowego niepodlegającego eksportowi, nadanego uchwałą brazylijskiego kongresu, życia w blasku fleszy oraz przegranych wojen prowadzonych na posadzie ministra sportu.
Bycie królem nie daje gwarancji bezproblemowego życia. Pele jest chwilami w swej autobiografii zaskakująco szczery. Jak wówczas, gdy wspomina o stawaniu się mężczyzną, o rozwodach, kochankach i nieślubnych dzieciach; o cenie, jaką w biznesie płacił za naiwność oraz nadmierne zaufanie, którym obdarzał swoich wspólników, czy – wreszcie – o rozpaczy z powodu konfliktów z prawem, w jakie notorycznie popadał jego syn Edinho.
Ta książka to także wyprawa do świata, którego już nie ma. Świata konserwatywnych zasad, w którym tytuł króla futbolu nie zwalniał od wojskowej służby. Świata, w którym znaczenie miał kolor skóry, a przepustką do równego traktowania stawała się dopiero sława. Świata romantycznego futbolu, gdzie kontuzja odniesiona w trakcie gry nie budzi w przeciwniku żądzy krwi, ale miłosierdzie, a sędzia zaczarowany przez Pelego uznaje gola, mimo że piłka nie wpadła do siatki.