Rosyjskie gry
Na wschodzie Ukrainy znów groźna sytuacja. Czy będzie wiosenna ofensywa?
Ukraińskie media od rana donoszą, że ochotniczy batalion „Azow” oraz inne siły broniące lotniska w Doniecku po 242 dniach wycofały się z terenu obiektu – tak zdewastowanego, że nie dawał im już żadnej ochrony.
Informacje te przekazali wolontariusze i dziennikarze znajdujący się w strefie walk. Dowództwo ukraińskiej operacji antyterrorystycznej (ATO) na razie doniesień tych nie potwierdziło. Przyznało tylko, że kazało obrońcom wycofać się z części obszaru lotniska.
Jeszcze w środę prezydent Petro Poroszenko mówił w Davos o przebywających na terenie Ukrainy 9 tysiącach rosyjskich żołnierzy, wspieranych przez pół tysiąca sztuk ciężkiej broni i pojazdów. Pokazał także podziurawioną pociskami blachę pochodzącą z autobusu ostrzelanego pod miejscowością Wołnowacha. Podczas ataku zginęło wówczas 13 cywilów.
Poroszenko przekonywał, że pokój w Donbasie jest łatwy do osiągnięcia, wystarczy spełnienie trzech warunków: wstrzymanie rosyjskiej ingerencji i wsparcia militarnego, wycofanie rosyjskiego sprzętu i żołnierzy z terytorium Ukrainy oraz zamknięcie granicy z Rosją. Postanowił także skrócić pobyt na konferencji z powodu zaostrzających się walk w jego kraju.
Jego proste postulaty są oczywiście nie do spełnienia bez dobrej woli Kremla. A taka nie występuje w przyrodzie. Wprawdzie prezydent Putin przedstawił niedawno swój kolejny plan pokojowy dla Donbasu, mówi w nim o wstrzymaniu ostrzału i wycofaniu ciężkiego sprzętu z linii frontu, jak postanowiono w porozumieniach z Mińska we wrześniu ubiegłego roku. Jednak sprzęt sam się nie wycofa, a ogień i ostrzał nie wstrzyma, jeśli nie będzie rozkazu z Moskwy. To kolejny „plan” Putina, nie wiadomo już nawet który z kolei, z którego nie wynika nic konstruktywnego.