Podczas szczytu w Finlandii prezydent Władimir Putin bez trudu rozegrał prezydenta Donalda Trumpa. Zaliczył sukces wizerunkowy i dyplomatyczny. Trump zaliczył zaś żenadę, jaką było podpieranie się słowami Putina na dowód, że nie było żadnej ingerencji rosyjskiej w amerykańskie wybory prezydenckie. Symbolem tego upokorzenia może być piłka podarowana Trumpowi przez Putina: jeśli zechcesz, nauczymy cię, jak być liderem, którego szanuje świat.
Obaj liderzy pili sobie z dzióbków, ale język ciała i ton głosu zdradzały, kto rozdawał karty. Podczas spotkania z mediami po szczycie przewaga Putina, który od prawie 20 lat rządzi Rosją, nad Trumpem, który ma za sobą niecałe dwa lata kadencji i opinię gburowatego dyletanta celebryty, wydawała się miażdżąca.
Strajk głodowy Ołeha Sencowa
Gdy w Rosji trwa strajk głodowy ukraińskiego reżysera Ołeha Sencowa, domagającego się uwolnienia więźniów politycznych, prezydenci Trump i Putin spotkali się w Helsinkach, gdzie przed laty podpisano porozumienie łagodzące zimną wojnę bloku radzieckiego z Zachodem, m.in. na polu przestrzegania praw człowieka. Co za ironia historii! Gdyby dziś prezydentem USA był demokrata, nie zmarnowałby okazji, by właśnie w Helsinkach poruszyć sprawę Ołeha Sencowa. Trump wierzy w deale, a nie prawa człowieka. Co gorsza, gotów jest dezawuować w obecności Putina, którego sam nazywa konkurentem, instytucje stojące na straży bezpieczeństwa USA – tylko dlatego, że prowadzą śledztwo przeciwko niemu.