Świat

W Brazylii po II turze wyborów „pachnie faszyzmem”

Jair Bolsonaro został nowym prezydentem Brazylii. Jair Bolsonaro został nowym prezydentem Brazylii. Pilar Olivares/Reuters / Forum
Rasista, seksista, zamordysta i homofob został wczoraj wybrany prezydentem Brazylii. Nazywa się Jair Bolsonaro.

Bolsonara poparło 55 proc. głosujących, a jego rywala z lewicowej Partii Pracujących Fernanda Haddada – ok. 45 proc. Pierwszemu przemówieniu prezydenta elekta, transmitowanemu za pośrednictwem mediów społecznościowych, towarzyszyła modlitwa w obecności ewangelickiego pastora. Ewangelikanie, którzy w całej Ameryce Łacińskiej od lat rosną w siłę, byli jednym z fundamentów elektoratu Bolsonara. Już po wyborze on sam przypomniał słowa z kampanii, że wypełnia misję Boga. W kampanii grał swoim drugim imieniem Messias. Czyli Mesjasz.

Czytaj także: Wybory w Brazylii – kto zawalczy z Mesjaszem?

Kim jest nowy prezydent Brazylii

63-letni Bolsonaro, kongresmen małej liberalnej partii i były kapitan wojska, to kolejny polityk prawicowo-populistycznej fali, która podnosi się na różnych kontynentach. Już dziś porównuje się go do przywódców takich jak Donald Trump z USA (który telefonicznie pogratulował mu wygranej) i Rodrigo Duterte z Filipin. Mimo że do tej pory nie rządził, polityczny dyskurs Bolsonara cechuje uderzające podobieństwo do dyskursów obu wymienionych.

Nieraz wygłaszał opinie trącące rasizmem i klasizmem, a także otwarcie seksistowskie i homofobiczne. Jest ponadto zwolennikiem kary śmierci (którą w Brazylii zniesiono), chce wycofać kraj z międzynarodowych umów klimatycznych zmierzających m.in. do ograniczenia emisji szkodliwych dla środowiska gazów, a także opowiada się za nieograniczoną eksploatacją Amazonii.

W czasie kampanii wyborczej Bolsonaro groził największej gazecie „Folha de S.Paulo”, która wykryła nielegalne rozpowszechnianie w mediach społecznościowych fake newsów sprzyjających Bolsonaro. Formalnie rzecz biorąc, robili to sympatyzujący z nim ludzie biznesu. Bolsonaro groził również przeciwnikom politycznym, w tym swojemu głównemu rywalowi Haddadowi, że po wyborach zamknie ich (jego) w więzieniu. Były prezydent kraju Fernando Henrique Cardoso, liberał zazwyczaj unikający ostrych polemik, skomentował te zapowiedzi na Twitterze dosadnie: „pachnie faszyzmem”.

Ekscentryczny niczym Janusz Korwin-Mikke?

W sprawach gospodarczych Bolsonaro głosi poglądy ultraliberalne, choć historia jego głosowań w kongresie, w którym pracuje od 28 lat, sugeruje, że bliższy mu jest gospodarczy protekcjonizm. Najbardziej prawdopodobne, że wcale nie ma poglądów ekonomicznych ani elementarnej wiedzy. Poszlaką, że tak właśnie jest, są wywiady z nim, które można obejrzeć w internecie: wynika z nich m.in., że Bolsonaro nie wie bądź nie rozumie, że istnieją rozmaite typy podatków, ani w jaki sposób owe podatki działają. Zapewne zda się na swoją ekipę, do której zaprosił w czasie kampanii wyborczej znanego liberalnego ekonomistę Paula Guedesa.

Jeszcze kilka lat temu Bolsonaro był postacią tak ekscentryczną i marginesową jak – powiedzmy – Janusz Korwin-Mikke w Polsce. Słyszało się o nim od czasu do czasu, gdy pozwalał sobie na kolejną skandaliczną wypowiedź. Nikt jednak nie traktował go poważnie, jako kogoś, kto może odegrać w polityce istotną rolę.

Bolsonaro lubi błyszczeć

Zmieniał partie i nigdy nie należał do żadnej reprezentującej istotną siłę polityczną. Większość projektów, które wnosił, dotyczyło wojska i kwestii bezpieczeństwa. Lecz jego aktywność w komisjach parlamentarnych była niemal zerowa. Lubił błyszczeć w czasie sesji kongresu – błyszczeć, czyli powiedzieć coś obraźliwego, co podchwycą środki masowego przekazu. Zawsze był politycznym singlem, grającym na siebie typem ultrakonserwatywnego anarchisty, który na dodatek marzy o tym, by zostać celebrytą.

I w końcu przyszedł jego czas. Mimo że od 28 lat w kongresie, ludzie zobaczyli w nim kandydata antyestablishmentowego, niepartyjnego, patriotę i „uczciwego ojca tradycyjnej rodziny” (mimo że trzykrotnie żonaty). Bycie na marginesie życia partyjnego teraz popłaciło, a nieuwikłanie w korupcyjne skandale dodało blasku „jedynego uczciwego”. Dobrego szeryfa.

Czytaj także: Prawicowy populizm w Brazylii zatacza coraz szersze kręgi

Marzenia (i obietnice) wielkie jak Brazylia

Jairowi Bolsonaro udało się wyartykułować frustracje Brazylijczyków, zmęczonych kilkuletnim kryzysem gospodarczym, rozczarowanych korupcją polityków i wystraszonych rosnącą przestępczością pospolitą. Zręcznie zarządzał gniewem ludzi takich jak on sam – wywodzących się z różnych odłamów klasy średniej.

Sprzyjały mu „czasy fake newsów”, w których ludziom trudno odróżnić prawdę od bujdy. Jako winnych wszystkich obecnych nieszczęść Brazylii Bolsonaro wskazał „komunistów” (fake: chodzi wszak o rządzącą w latach 2003–16 lewicę, bynajmniej nie komunistyczną), na dodatek skorumpowanych (prawda). Udało mu się wypromować fałszywą zbitkę: że owi „komuniści” (fake) rozdawali publiczne pieniądze biednym (fake, gdyż chodziło o kontrakt społeczny „coś za coś”), biednym, to znaczy przestępcom (fake i klasizm), którzy – kochani obywatele – napadają was na ulicach. Jak temu zaradzić? Ja, prezydent, dam wam broń i pozwolę do nich strzelać (możliwe, że stanie się to prawdą, lecz oby nie).

Większość Brazylijczyków uwierzyła w ten przekaz. Ich frustracje są autentyczne, a nadzieje, jakie wiążą z prezydenturą Bolsonara, są wielkie jak... Brazylia. Można im tylko życzyć, by prezydent, głoszący, że został namaszczony przez Boga, rzeczywiście poprawił ich los, lecz żadnej ze swoich wyborczych obietnic nie spełnił.

Czytaj także: Brazylijskie wybory wygrywa przemoc

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Radosław Sikorski dla „Polityki”: Świat nie idzie w dobrą stronę. Ale Putin tej wojny nie wygrywa

PiS wyobraża sobie, że przez solidarność ideologiczną z USA Polska może być takim Izraelem nad Wisłą. Że cała Europa będzie uwikłana w wojnę handlową ze Stanami Zjednoczonymi, a Polska jako jedyna traktowana wyjątkowo przez Waszyngton. To jest ryzykowne założenie – mówi w rozmowie z „Polityką” szef polskiego MSZ Radosław Sikorski.

Marek Ostrowski, Łukasz Wójcik
18.04.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną