Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Zełenski chce rządzić, parlament stawia opór

Zaledwie dwa dni temu trwała ostra wojna między prezydentem elektem Wołodymirem Zełenskim i Radą Najwyższą. Zaledwie dwa dni temu trwała ostra wojna między prezydentem elektem Wołodymirem Zełenskim i Radą Najwyższą. Valentyn Ogirenko/Reuters / Forum
Prezydent elekt okazał się bezradny wobec starych wyjadaczy i poległ w pierwszej potyczce z Radą Najwyższą.

Komentowanie sytuacji politycznej na Ukrainie jest dziś trudne, bo zmienia się ona z prędkością wiosennej błyskawicy i prawie nie sposób za nią nadążyć. Zaledwie dwa dni temu trwała ostra wojna między prezydentem elektem Wołodymirem Zełenskim i Radą Najwyższą. Powód: wyznaczenie daty zaprzysiężenia.

Zełenski ma świadomość, że musi sprostać ogromnym oczekiwaniom i nadziejom wyborców i jak najszybciej rozpocząć wprowadzanie zmian. Bo elektorat czeka na rezultaty. On tymczasem nie ma ruchu, dopóki nie zostanie zaprzysiężony na prezydenta.

Czytaj także: Rozterki elekta

Na Ukrainie nikomu do zmian się nie spieszy

Oczekiwanie przeciągało się. Centralna Komisja Wyborcza ociągała się z podaniem oficjalnych wyników i opublikowaniem ich w urzędowym biuletynie. Terminu nie przekroczono, ale widać było, że nikomu się nie spieszy. Opór systemu? Może.

Następnie kłopot sprawił właśnie parlament. Szybko tam obliczono, że przeciągnięcie daty inauguracji tak dalece, jak pozwala przepis konstytucyjny, czyli do początku czerwca, uniemożliwia nowo wybranemu prezydentowi rozwiązanie Rady Najwyższej i rozpisanie przedterminowych wyborów. Konstytucja nie pozwala bowiem na rozwiązanie parlamentu, jeśli do końca kadencji pozostało mniej niż sześć miesięcy. Data wyborów została już wcześniej wyznaczona na 27 października. Z prostego rachunku wynika, że po 27 maja nowy prezydent nie mógłby rozwiązać parlamentu, nawet mając ku temu wymagane prawem argumenty.

Reklama