Dziś TSUE ogłosił przyjęte w pełnym składzie (w trybie zdalnym) postanowienie o zabezpieczeniu tymczasowym: zawieszeniu stworzonej przez PiS Izby Dyscyplinarnej SN do czasu osądzenia skargi Komisji Europejskiej na przepisy dyscyplinarne.
Nawet jeśli Izba Dyscyplinarna zignoruje to orzeczenie (za co grozi każdego dnia kara od 100 tys. euro), to trudno sobie wyobrazić, by prezesi sądów uznawali orzeczenia prawomocnie zawieszonej Izby i np. nie dopuszczali kogoś do pracy, jak to się stało w przypadku Pawła Juszczyszyna z Olsztyna.
Czytaj też: Iustitia publikuje listę prześladowanych sędziów i prokuratorów
Nie mogą decydować o losie sędziów
„Polska zostaje zobowiązana do natychmiastowego zawieszenia stosowania przepisów krajowych dotyczących właściwości Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego” – czytamy w komunikacie. Trybunał odrzucił argumenty polskiego rządu, że nie może się tym zajmować, bo jest to kwestia „organizacji wymiaru sprawiedliwości”, nieregulowana prawem Unii. Trybunał przypomniał, że każde państwo członkowskie powinno zapewnić wszystko, by system środków dyscyplinarnych szanował zasadę niezawisłości, a orzeczenia wydawał niezawisły organ.
Przypomniał też, że może orzec tymczasowe środki zabezpieczające, jeśli bez nich dojdzie do nieodwracalnych skutków. A tak może się stać w przypadku postępowań dyscyplinarnych w Polsce. Tu można wspomnieć – czego nie ma w komunikacie TSUE – sędziego Igora Tuleyę. Sprawa uchylenia mu immunitetu zawisła przed Izbą Dyscyplinarną. „Argumenty dotyczące braku istnienia gwarancji niezależności i bezstronności Izby Dyscyplinarnej wydają się prima facie niepozbawione poważnej podstawy” – czytamy w komunikacie.
„GW”: Kasta Ziobry spiskuje od lat. I robi zrzutki na walkę z sędziami
I dalej: „W ocenie Trybunału gwarancja niezależności Izby Dyscyplinarnej jako sądu właściwego do orzekania w sprawach dyscyplinarnych sędziów SN i sędziów sądów powszechnych ma zasadnicze znaczenie dla zachowania ich niezależności. Już sama bowiem perspektywa wszczęcia postępowania dyscyplinarnego, które mogłoby doprowadzić do rozpoznania sprawy przez organ, co do niezależności którego brakuje gwarancji, może negatywnie wpłynąć na niezawisłość sędziów Sądu Najwyższego i sędziów sądów powszechnych. Trybunał przypomniał, że okoliczność, iż niezależność Sądu Najwyższego może nie być zagwarantowana, czyni możliwym wystąpienie poważnej szkody z punktu widzenia porządku prawnego Unii Europejskiej, a w rezultacie także w zakresie praw, jakie jednostki wywodzą z prawa Unii, oraz wartości wyrażonych w art. 2 Traktatu Europejskiego, na których opiera się Unia”.
Trybunał stwierdza, że zawieszenie Izby nie spowoduje trwałej szkody – w przeciwieństwie do podejmowania przez nią teraz orzeczeń, które mogą stanowić o losie sędziów i sędziowskiej niezawisłości. „Trybunał stwierdził, że wyważenie wchodzących w grę interesów przemawia za zarządzeniem środków tymczasowych, o które wniosła Komisja”.
Czytaj też: Chcą wyrwać zęby wyrokowi Trybunału Sprawiedliwości UE
To nie jest bezstronny sąd
Postępowaniami dyscyplinarnymi motywowanymi politycznie dotkniętych jest dzisiaj – według najnowszego raportu Stowarzyszenia Sędziów Iustitia i Stowarzyszenia Prokuratorów Lex Super Omnia – 34 sędziów i 20 prokuratorów. Wobec niektórych toczy się kilka spraw.
Izba Dyscyplinarna SN została już uznana, wyrokiem TSUE z 19 listopada zeszłego roku, za organ niespełniający kryteriów bezstronnego sądu. Wszyscy jej członkowie (wielu to prokuratorzy) zostali nominowani przez neo-KRS i zarabiają o 40 proc. więcej niż inni sędziowie SN. Izba jest jednym z kluczowych elementów rewolucji kadrowej, którą PiS chce przeprowadzić w sądownictwie. Odgrywa rolę instrumentu zastraszania sędziów opierających się upolitycznieniu i eliminowania ich z orzekania.
20 marca Izba miała się wypowiedzieć w sprawie wniosku prokuratury o uchylenie immunitetu Tulei. Sędzia bez immunitetu nie może orzekać. Sprawa dyscyplinarna się nie odbyła, ponieważ wszelkie posiedzenia Sądu Najwyższego z udziałem stron zostały zawieszone. Początkowo nie spadła z wokandy: sąd chciał ją rozpatrzyć na posiedzeniu niejawnym. Jednak po komentarzach prawników, że taki kapturowy, niejawny sąd byłby absolutnym skandalem, wycofano się z tego pomysłu.
Po uchyleniu Tulei immunitetu prokuratura mogłaby latami ciągnąć sprawę. Aż do przedawnienia rzekomego przestępstwa sędziego, które ma polegać na tym, że publicznie ogłosił postanowienie nakazujące prokuraturze ponownie wszcząć śledztwo w sprawie tzw. głosowania kolumnowego w Sejmie w grudniu 2016 r. Komunikat prokuratury w tej sprawie brzmi: „Sędzia Tuleya, przewodnicząc 18 grudnia 2017 r. posiedzeniu Sądu Okręgowego w Warszawie, dopuścił do udziału w nim reporterów dwóch stacji telewizyjnych, mimo że posiedzenie miało niejawny charakter. Następnie w ich obecności ogłosił postanowienie sądu i jego motywy, obszernie cytując zeznania świadków z postępowania przygotowawczego, chociaż nie miał wymaganej prawem zgody prokuratora na ich ujawnienie. W ten sposób naraził prawidłowy bieg dalszego śledztwa”. Już ten komunikat zawiera nieprawdę: posiedzenie było jawne, o czym zdecydował Tuleya. Z Kodeksu postępowania karnego bezspornie wynika, że sędzia ma prawo zdecydować o jawności posiedzenia. Zatem cała sprawa karna służy jednemu: odebraniu immunitetu sędziemu, który stał się symbolem oporu przeciw upolitycznieniu sądów, żeby uniemożliwić mu przez lata orzekanie.
Czytaj też: Sędziowie pod ścianą
Teraz TSUE zawiesił działalność Izby Dyscyplinarnej do czasu osądzenia skargi Komisji Europejskiej, więc nawet jeśli Izba Dyscyplinarna uchyli Tulei immunitet, będzie to prawnie nieważne. Prawnie nieważne jest też zawieszenie w czynnościach Pawła Juszczyszyna z Olsztyna. Izba Dyscyplinarna zawiesiła go, bo zażądał list poparcia sędziów do neo-KRS w związku ze sprawą, którą rozpatrywał. Chciał ocenić, czy sąd, który wydał wyrok, a od którego odwołanie rozpatrywał, był należycie obsadzony. Izba Dyscyplinarna orzekła w jego sprawie już po zawieszeniu jej głośną uchwałą połączonych trzech Izb SN. Taka uchwała obowiązuje od grudnia wszystkich sędziów SN. Zatem orzeczenie w sprawie Juszczyszyna jest nieważne. Niestety, wykonali je prezesi sądów rejonowego i okręgowego w Olsztynie, odsuwając go od orzekania.
Na orzeczenie Izby Dyscyplinarnej czeka też wniosek o zawieszenie w czynnościach sędzi Olimpii Barańskiej-Małuszek – dostała zarzut dyscyplinarny za krytykowanie ministra sprawiedliwości.
Czytaj też: Rząd do aresztu, bo nie wykonał wyroku? TSUE zezwala
Co teraz zrobi PiS?
Czy Izba Dyscyplinarna SN podporządkuje się orzeczeniu TSUE i zawiesi działalność? To zapewne będzie zależało od instrukcji, jakie dostanie od PiS. Pytanie, czy w czasie pandemii partia Kaczyńskiego zamierza dalej walczyć z Unią? Tym bardziej że za niewykonanie orzeczenia grozi dzienna kara od 100 tys. euro.
Skargę na polskie przepisy dyscyplinarne Komisja Europejska złożyła 25 października zeszłego roku. Uznaje za sprzeczne z prawem Unii to, że:
• treść orzeczeń sądowych może być kwalifikowana jako przewinienie dyscyplinarne sędziów
• nie zapewnia się niezależności i bezstronności Izby Dyscyplinarnej SN, a więc sędziowie są pozbawieni prawa do bezstronnego sądu
• prezes Izby Dyscyplinarnej SN może dobierać składy sądzące
• minister sprawiedliwości może powołać specjalnego rzecznika dyscyplinarnego do zajęcia się konkretnym sędzią
• sąd dyscyplinarny prowadzi postępowanie mimo usprawiedliwionej nieobecności obwinionego lub jego obrońcy, co narusza prawo do obrony
• Polska naruszyła też przepis o prawie do zadawania przez sądy pytań prejudycjalnych, dopuszczając za to ściganie dyscyplinarne.
Wniosek o zabezpieczenie tymczasowe Komisja złożyła 24 stycznia, gdy Sejm uchwalał tzw. ustawę kagańcową, wprowadzającą m.in. kary za badanie prawidłowości powołania sędziów powołanych z udziałem neo-KRS.
Czytaj także: Odważni prawnicy zdruzgotali projekt PiS