Chińskim władzom kilka tygodni temu przedstawiono raport ministerstwa bezpieczeństwa wewnętrznego – donosi agencja Reutera – ostrzegający, że rosnąca na świecie niechęć do Państwa Środka, zwłaszcza ze strony USA, może doprowadzić do konfrontacji. Rządowy ośrodek analityczny stwierdzał, że postrzeganie ChRL jest dziś najgorsze od masakry studentów na pl. Tian′anmen w 1989 r. Dzisiejsze chińskie kierownictwo chciałoby ze wszech miar uniknąć takich skojarzeń.
Dokument, którego treść zrelacjonowały dziennikarzom Reutersa tzw. dobrze poinformowane źródła, miał sygnalizować, że w wyniku wzrostu niechęci do Chin możliwe są działania przeciwne ich strategii gospodarczej (blokowanie inicjatywy Pasa i szlaku) czy regionalnej ekspansji (dostawy broni z USA dla ich sojuszników narażonych na chińską agresję), a nawet konfrontacja zbrojna ze Stanami. Reakcja członków chińskiego politbiura na raport pozostaje nieznana, Pekin oficjalnie zaprzecza jego istnieniu. Ale wzmiankowany dokument nie musi nawet istnieć, by rozwój sytuacji skłaniał do coraz większego niepokoju. Wzajemna wrogość narasta wręcz lawinowo, a pandemia może być doskonałym pretekstem do dalszej eskalacji.
Czytaj też: Skąd się wziął ten wirus? Ufajmy nauce, nie plotkom
Od chwalenia do szturchania
Choć nie tak się to wszystko zapowiadało. Pamiętamy przecież, że gdy Amerykanie dopiero zaczynali sobie zdawać sprawę z rozmiarów nadchodzącego kataklizmu – tak pod względem ofiar, jak skutków gospodarczych –