Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Z kwarantanny na paradę. Putina Dzień Zwycięstwa

Każdy z obecnych na dzisiejszej paradzie weteranów wojennych jest już po dziewięćdziesiątce, Kreml zastosował nawet większe środki ostrożności i wszystkich umieścił na przymusowej kwarantannie w podmoskiewskich sanatoriach dwa tygodnie temu. Każdy z obecnych na dzisiejszej paradzie weteranów wojennych jest już po dziewięćdziesiątce, Kreml zastosował nawet większe środki ostrożności i wszystkich umieścił na przymusowej kwarantannie w podmoskiewskich sanatoriach dwa tygodnie temu. Reuters / Forum
Władimir Putin rzadko w pandemii pokazywał się publicznie. Znów zrobił wyjątek, a w ramach specjalnych środków ostrożności wysłał na kwarantannę wiekowych weteranów.

Władimir Putin od marca przebywał w swojej posiadłości w podmoskiewskim Nowo-Ogariowie, skąd pracował zdalnie, a w wolnych chwilach – jak informował rzecznik Dmitrij Pieskow – „czytał, pływał oraz ćwiczył na siłowni”. Wielokrotnie łączył się też z narodem, wygłaszając za pośrednictwem Skype′a orędzia – coraz mniej dla Rosjan optymistyczne. Trudno było nie zauważyć, że prezydent nie ukrywa już nawet znudzenia i zniecierpliwienia sytuacją: bawi się nieustannie tym, co akurat znajdzie się w zasięgu jego ręki, a w przypływach złości i zapomnienia – ciska długopisami.

Czytaj także: Wirus w Rosji. Lekarze wypadają z okien, a Putin się chowa

Putin rzadko pojawiał się publicznie

Od czasu ogłoszenia lockdownu i reżimu koronawirusowej samoizolacji prezydent Rosji rzadko występował poza swoją rezydencją. Co prawda wziął udział w kilku publicznych wydarzeniach – z okazji Dnia Zwycięstwa 9 maja, Dnia Rosji 12 czerwca i dziś, w uroczystych obchodach Dnia Zwycięstwa, przeniesionych na 24 czerwca z powodu epidemii – ale z zachowaniem bardzo restrykcyjnych środków ostrożności.

Kiedy Kreml ze względu na nadchodzące głosowanie nad poprawkami do konstytucji zażądał od mera Moskwy Siergieja Sobianina zdjęcia kwarantanny, znaczna większość mieszkańców stolicy mimo trwającej epidemii wróciła do pracy. Wyjątkiem jest Władimir Putin, który – oczywiście w trosce o swoje zdrowie – jako jedyny w Kremlu nadal pracuje zdalnie. „Nie ma konkretnej daty powrotu prezydenta do zwykłego trybu pracy, prezydent sam o tym zdecyduje” – komentował decyzję prezydenta Dmitrij Pieskow.

Czytaj też: Przyszło nam tu żyć. Ciemne strony Rosji

Nadzwyczajne środki ostrożności

W trosce o zdrowie prezydenta przy każdym wejściu do jego posiadłości ustawiono także dezynfekujące kurtyny, które mają „oczyścić z wirusów” odsłonięte części ciała oraz odzież osób wchodzących do budynku, a ci nieliczni, którzy mogą spotkać się z prezydentem osobiście (bo Putin ograniczył do minimum wszelkie bezpośrednie kontakty), muszą najpierw wykonać test na koronawirusa. Dotyczyło to także weteranów II wojny światowej, którzy co roku podczas parady zajmują na trybunie miejsca honorowe, dzieląc ją właśnie z Władimirem Putinem.

W przypadku grupy 80 staruszków, bo każdy z obecnych na dzisiejszej paradzie weteranów wojennych jest już po dziewięćdziesiątce, Kreml zastosował nawet większe środki ostrożności i dwa tygodnie temu wszystkich umieścił na przymusowej kwarantannie w podmoskiewskich sanatoriach. Pieskow, pytany przez redakcję Bloomberg o powód takiej decyzji, powiedział, że wynika ona jedynie „z troski o zdrowie weteranów i prezydenta”, a seniorzy „przebywają w doskonałych warunkach”.

Weterani jak ołowiane żołnierzyki

„Nowaja Gazieta” sprawdziła, jak organizację parady i putinowskie środki ostrożności odbierają sami weterani Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Jewgienij Jachnin, emerytowany doktor chemii, a w młodości oficer, powiedział: „Byłem raz w Kremlu i zrozumiałem, że jestem tam potrzebny do odgrywania roli ołowianego żołnierzyka. (…) 75. rocznicę zakończenia II wojny światowej należałoby uczcić powstaniem jakiejś globalnej idei – odrodzeniem ludzkiej jedności. Ludzie powinni rozumieć, że stoimy nad przepaścią. Pójdźmy po rozum do głowy, przypomnijmy sobie, że my, jako ludzkość, płyniemy tylko na maleńkim stateczku, który nazywa się Ziemia i który jeszcze istnieje. Musimy zrobić wszystko, by nie dokonać samozniszczenia. (…) Dzisiejsze parady nie mają nic wspólnego z rzeczywistością”.

Putin nie zdaje sobie z tego sprawy. Od lat opiera swoją narrację na imperialnej wizji Rosji, jej micie jako twierdzy oblężonej przez wrogi Zachód, który nie docenia jej poświęcenia w walce z nazizmem. Nie mógł więc odpuścić hucznych obchodów Dnia Zwycięstwa, mimo że w Rosji oficjalna liczba osób zakażonych właśnie przekroczyła 600 tys. Trudno też odwoływać paradę i prosić Rosjan o pozostanie w domu, a jednocześnie nakłaniać ich do wzięcia udziału w referendum. To głosowanie ws. poprawek do konstytucji – konieczne, by Putin już oficjalnie mógł niemal dożywotnio sprawować władzę – rozpoczyna się następnego dnia i potrwa cały tydzień.

Czytaj też: Kto rozpętał II wojnę światową

Parada na życzenie Putina bez liderów z Europy

Po ulicach Moskwy przejechały więc dzisiaj czołgi i inny sprzęt wojenny, na Placu Czerwonym odbyła się uroczysta defilada z udziałem 14 tys. wojskowych, a Putin zabrał głos i po raz kolejny podkreślił wagę wielkiego zwycięstwa i zasługi ZSRR w obronie Europy. „To zwycięstwo zdefiniowało przyszłość naszej planety na wiele dekad i na zawsze pozostało w historii największym i najbardziej znaczącym. To nasz naród pokonał straszne zło. Zło totalne. Zniszczył 75 proc. wszystkich wrogich samolotów, czołgów, artylerii przeciwnika i do samego końca, aż do zwycięskiego punktu, kroczył bohaterską, choć pełną ofiar, drogą” – mówił.

I choć parada na wyraźne życzenie Putina się odbyła, trudno mówić o prezydenckiej satysfakcji. Spośród zaproszonych gości przyjechali nieliczni, w dodatku ci, których Kreml nie uważa za rzeczywistych partnerów, ale raczej wasali. W Moskwie pokazali się więc m.in. prezydenci Białorusi, Armenii, Kazachstanu i Mołdawii, nie pojawił się jednak żaden lider „z Europy”, a nawet nie wszyscy przywódcy byłych republik radzieckich. Wymówki zaproszonych były w dodatku tak irracjonalne, że Kreml nie zdecydował się ich jeszcze w jakikolwiek sposób skomentować. Prezydent Chorwacji Zoran Milanović w ostatniej chwili odwołał swoją wizytę, powodem miał być zepsuty samolot (najwyraźniej Chorwacja dysponuje tylko jednym), z kolei lider Kirgistanu Sooronbaj Dżeenbekow uznał, że ze względu na fakt, że wchodzi „w wiek proroka”, nie może odwiedzić Moskwy, bo zależy mu na hucznym świętowaniu urodzin.

Czytaj także: Parada na Białorusi. Łukaszenka zarazy się nie boi

Władza autorytarna w Rosji ma się dobrze

Przeciwny paradzie był także mer Moskwy Siergiej Sobianin, który za sprawą swoich aktywnych działań stał się twarzą walki z koronawirusem. Sobianin zwrócił się z prośbą do mieszkańców stolicy, by w dniu parady, mimo że to dzień wolny od pracy, pozostali w domach, a uroczystości obejrzeli w telewizji. Ze względu na zagrożenie epidemiologiczne organizacji parad zwycięstwa odmówiły także władze kilkunastu rosyjskich regionów, m.in. Jakucji, republiki Komi oraz obwodu penzeńskiego.

Ostatnie działania Władimira Putina jeszcze bardziej zdyskredytowały Kreml i Rosję na arenie międzynarodowej. Miał na to wpływ m.in. opublikowany przez prezydenta artykuł, w którym przedstawia on własną wersję wybuchu II wojny światowej – można go streścić jednym zdaniem: „Wszyscy są winni, poza nami, a już najbardziej winna jest Polska”. Nie bez efektu pozostał także niedzielny, kontrowersyjny wywiad dla rządowego kanału, w którym Putin zapowiada pogorszenie stosunków z Ukrainą oraz wypomina, że byłe republiki ZSRR zawłaszczyły część rosyjskich ziem. W internecie już zresztą krążą memy, na których łasy kot, przeżywający kryzys poparcia, czai się na lukrowane babeczki, podpisane jako „terytorium sąsiadów”, co bardzo przecież przypomina sytuację z 2014 r. i aneksję Krymu.

Władza autorytarna od dawna ma się w Rosji świetnie i nie patrzy na ofiary. Tym razem jednak może kosztować życie nie tylko aktywnych, demokratycznych obywateli, ale także apolitycznych, schorowanych staruszków. W Moskwie z okazji parady szpitale przygotowały dodatkowe 2 tys. miejsc w szpitalach.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Nauka

Czy żyjemy w antropocenie? Naukowcy już mieli to ogłosić. I wtedy wybuchła bomba

Wydawało się, że to będzie formalność. Światowe gremium ekspertów przypieczętuje oczywisty fakt, że żyjemy w antropocenie. Ale tak się nie stało.

Agnieszka Krzemińska
14.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną