Stany Zjednoczone nie przestają dzierżyć niechlubnej palmy pierwszeństwa w statystykach koronawirusa. Liczba potwierdzonych przypadków przekroczyła 3 mln. W środę przybyło ponad 60 tys. nowych, co jest rekordowym przyrostem w jednym dniu. Na Covid-19 zmarło blisko 132 tys. osób. W USA, których ludność stanowi 4,25 proc. populacji świata, notuje się koło jednej czwartej globalnej liczby zachorowań i zgonów.
Zaraza szerzy się szczególnie na południu i zachodzie. W środę zanotowano prawie 10 tys. nowych infekcji na Florydzie, 9,5 tys. w Teksasie i przeszło 8,5 tys. w Kalifornii. Największy wzrost zgonów występuje w Arizonie. Dane poddają w wątpliwość tezę, że ciepło i słoneczna pogoda niszczą wirusa. Liczba infekcji wzrasta w 42 spośród 50 stanów. Skłoniło to władze wielu z nich do przywrócenia szeregu restrykcji wprowadzonych wiosną w celu zahamowania epidemii. Odbija się to na gospodarce i sytuacji na rynku pracy.
Czytaj też: Jak śmiertelny jest koronawirus? Zbliżamy się do odpowiedzi
Wszystkiemu winne testy?
Trump twierdzi, że wysoka liczba zachorowań jest odzwierciedleniem faktu, że w USA przeprowadza się mnóstwo testów. W liczbach absolutnych jest ich rzeczywiście najwięcej na świecie, ale w przeliczeniu na liczbę mieszkańców Stany plasują się mniej więcej w środku tabeli, więcej testów per capita robi się np. w Rosji, Hiszpanii i Australii. Doniesienia z „terenu” są alarmujące.