Donald Trump przyjechał we wtorek do Kenoshy w stanie Wisconsin, ale nie po to, by złożyć wyrazy współczucia rodzinie czarnoskórego Jacoba Blake′a, postrzelonego dziesięć dni temu w plecy przez białego policjanta tak, że do końca życia pozostanie na wózku inwalidzkim. Nie przybył tam też po to, by uspokoić nastroje w ogarniętym zamieszkami mieście. Wizyta była częścią jego kampanii o reelekcję – oskarża demokratów o zachęcanie do rozruchów, które w rzeczywistości sam podsyca. Licząc, że w obawie przed chaosem i przemocą biali Amerykanie poprą go jako lidera „prawa i porządku”.
Czytaj też: Protest w NBA wywraca amerykański sport
Trump o policji: „Wspaniała robota”
W Kenoshy Trump nie spotkał się z rodziną Blake′a. Na konferencji prasowej wystąpił tylko razem z parą afroamerykańskich pastorów z kościoła, do którego kongregacji należy matka Blake′a Julia Jackson. Kiedy jeden z dziennikarzy zapytał, czy ich zdaniem brutalność policji jest problemem „systemowym”, prezydent nie dał im odpowiedzieć i sam zabrał głos. Oświadczył, że „policja wykonuje wspaniałą robotę”, tylko zdarzają się marni funkcjonariusze, którzy w krytycznych sytuacjach „sobie nie radzą” i „pękają”. Użył tu czasownika „choke” (dosł. dusić się, krztusić – którym określa się czasem błędne zagranie w sporcie), porównując zachowanie strzelającego w plecy policjanta do.