Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Trump śmieszy, tumani, ale bardziej przestrasza

Donald Trump podczas obchodów Dnia Weterana. Cmentarz w Arlington, 11 listopada 2020 r. Donald Trump podczas obchodów Dnia Weterana. Cmentarz w Arlington, 11 listopada 2020 r. Carlos Barria / Reuters / Forum
Widowisko, które zafundowała nam Ameryka, przypomina wizje surrealistów z elementami groteski. Powyborczy thriller się zakończy, ale im dłużej trwa, tym więcej przynosi szkód.

Wybory wygrał Joe Biden, ale Donald Trump wciąż upiera się, że to on jest zwycięzcą, bo wyniki zostały sfałszowane. Potakują mu posłusznie podwładni, jak Mike Pompeo czy Peter Navarro. Przeważająca większość republikanów w Kongresie także odmawia uznania, że to Biden jest prezydentem elektem. Stronnicy Trumpa używają legalistycznego argumentu, że nie można niczego przesądzać, dopóki sądy nie rozstrzygną pozwów zaskarżających oficjalny rezultat. Tyle że w stanach, gdzie miało rzekomo dojść do oszustw, nie znaleziono żadnych dowodów poważniejszych nieprawidłowości.

A sprawdzanie trwa już prawie tydzień. Wszystkie głosy trzeba policzyć, choć Biden dawno osiągnął minimum niezbędne do zwycięstwa. Teraz jego przewaga nawet urosła. Wygląda na to, że wygrał wybory przekonująco, zdobędzie ponad 300 głosów elektorskich. Przewaga głosów bezpośrednich demokraty w takich stanach jak Pensylwania czy Georgia jest zbyt wielka, by powtórne liczenie zmieniło wynik na korzyść Trumpa (w piątek wieczorem m.in. CNN i New York Times opublikowały informację, że Biden ostatecznie wziął Georgię, a Trump Karolinę Północną, co przekłada się na podział głosów elektorskich 306 do 232 dla kandydata demokratów).

Czytaj też: Jakiej Ameryki chce Biden?

Łamie się front solidarności z Trumpem

Trump i jego kapciowi muszą zdawać sobie sprawę, że droga sądowa zgodna z zasadami praworządności nie przyniesie im sukcesu.

Reklama