Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Szczyt UE bez weta. Morawiecki i Orbán się cofnęli

Szczyt UE, 10 grudnia 2020 r. Szczyt UE, 10 grudnia 2020 r. Forum
Morawiecki i Orbán musieli pogodzić się z wyraźnie zaznaczoną w UE „czerwoną linią”. W zamian dostali obietnicę, że reguła „pieniądze za praworządność” odwlecze się o dwa–trzy lata.

Przywódcy UE zaakceptowali ugodę z Polską i Węgrami, którą wstępnie zaproponowano w środę. „Mechanizmy uruchamiania funduszy muszą być jasne. Nie mogą podlegać żadnym arbitralnym decyzjom. Nie mogą podlegać decyzjom motywowanym politycznie” – tak premier Mateusz Morawiecki bronił tego kompromisu tuż przed obradami.

Mniej entuzjastyczny był premier Holandii Mark Rutte, który chciał znać odpowiedzi na trzy pytania. Co na to Parlament Europejski? Petri Sarvamaa pilotujący regułę „pieniądze za praworządność” dał znać na Twitterze, że jest zadowolony. Czy służby prawne Rady UE uznają ugodę za legalną? One ją napisały, więc odpowiedź też była twierdząca. I trzecie pytanie, tym razem do Ursuli von der Leyen: czy w przyszłości Komisja Europejska będzie stosować zasadę „pieniądze za praworządność” niejako wstecznie, także wobec płatności z 2021 r.? Zapisy o kompromisie tego w żadnym razie nie wykluczają. Holender powiedział więc „tak”.

Czytaj też: W Brukseli nam tego nie wybaczą

Reguła specjalnie „opakowana”

Morawiecki i Viktor Orbán musieli pogodzić się z „czerwoną linią” Parlamentu Europejskiego i krajów Unii, które kategorycznie odrzucały możliwość wprowadzania zmian do projektu rozporządzenia „pieniądze za praworządność”. Ale w zamian dostali „opakowanie”, by łatwiej było im przełknąć tę reformę i sprzedać ją w swoich krajach jako sukces negocjacyjny.

Głównym zyskiem obu krajów jest rzeczywiste odsunięcie stosowania rozporządzenia do 2022, a może nawet do 2023 r. Żadnych dat nie zapisano, ale ustalono, że w razie zaskarżenia reformy do Trybunału Sprawiedliwości UE (a chcą to zrobić Warszawa i Budapeszt) Komisja poczeka do wyroku z opracowaniem wytycznych.

Reklama