„Odzyskaliśmy kontrolę nad naszymi pieniędzmi, granicami, prawem, handlem i łowiskami” – ogłosił tuż przed godz. 16 rząd Borisa Johnsona. Rokowania nad umową handlową toczyły się w Brukseli od kilkunastu dni. „To była bardzo długa i trudna droga. Brexit mamy wreszcie za sobą i możemy zająć się przyszłością” – oświadczyła szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
Porozumienie jest tak spóźnione, że 1 stycznia wejdzie w życie na zasadzie „stosowania tymczasowego” (za zgodą 27 krajów Unii i Londynu), co w przypadku ustaleń ściśle handlowych jest możliwe. Po głosowaniu Parlamentu Europejskiego w styczniu umowa powinna zostać zatwierdzona przez 27 unijnych ministrów w Radzie UE. Z kolei brytyjski parlament zbierze się w tej sprawie jeszcze w tym roku.
Czytaj też: Święta bez cytrusów? Wielka Brytania sama z zarazą
Brexit. Uczciwa konkurencja i ryby
Wielka Brytania do Sylwestra funkcjonuje tak, jakby nadal była członkiem wspólnoty (choć nie należy do jej instytucji). Ten etap przejściowy przeznaczono na negocjacje umowy handlowej: Bruksela reprezentuje wspólny rynek i 450 mln obywateli, bardzo twardo i skutecznie wykorzystując przewagę nad Brytanią liczącą tylko ok. 67 mln ludzi. Udało się, bo 27 krajów UE zdołało zachować jedność w kwestiach brexitowych od czasu brytyjskiego referendum z 2016 r.