Świat

W kibucu pod ostrzałem. „Mam siedem sekund na ucieczkę”

Aszkelon po uderzeniu rakietowym ze Strefy Gazy Aszkelon po uderzeniu rakietowym ze Strefy Gazy Jack Guez / AFP / East News
Kiedy słyszę „Cewa Adom”, „Cewa Adom”, czyli kod alertu, mam siedem sekund, żeby wejść do opancerzonego pokoju – mówi Alex Dancyg, mieszkający przy granicy ze Strefą Gazy.
Alex DancygIwona Burdzanowska/Agencja Gazeta Alex Dancyg

AGNIESZKA ZAGNER: Na kibuc, w którym mieszkasz, spadło w ostatnich godzinach kilka rakiet. Możesz rozmawiać?
ALEX DANCYG: Akurat mogę, zaczyna się mecz Igi Świątek, chcę go obejrzeć.

Lecą rakiety, a ty spokojnie oglądasz mecz?
Nie tak spokojnie, bo Iga nie wygrywa już tak łatwo jak przed rokiem. Będę się denerwował.

Czym: meczem czy rakietami?
Oczywiście, że meczem.

A co z rakietami? Co się dzieje w Nir Oz? To przecież tuż przy granicy ze Strefą Gazy.
Kibuc znajduje się dokładnie 2 km od Gazy, jesteśmy w zasięgu ich rakiet. Na szczęście kilkanaście lat temu państwo kazało nam wybudować w każdym domu specjalny pancerny pokój. Zmieniło to dość mocno architekturę kibucu, powstały potworki. Ale życie jest ważniejsze. Na co dzień jestem zadowolony, jeśli nie ma awantur, bo mam dodatkowy pokój dla gości. Jest tam łóżko i klimatyzacja. Okno niby też, ale kiedy jest takie zamieszanie jak teraz, to trzeba zasłaniać je żelastwem. Drzwi do tego pomieszczenia też są opancerzone. Od rana na kibuc spadło kilka rakiet, w takich sytuacjach trzeba zamknąć się w pokoju. To ocala życie. Pierwszego dnia były u mnie akurat wnuczki. Syn zadzwonił, by upewnić się, że zamknąłem to pancerne okno. Szyna żelaznej zasłony zardzewiała i miałem kłopot, żeby ją przesunąć – syn się zdenerwował i wysłał kogoś do pomocy.

Co się robi w takim pokoju?
Internet słabo działa, więc trochę jestem odcięty. Nie mam tam też telewizji, więc czytam książki, teraz akurat klasykę Arnolda Zweiga, po polsku oczywiście. Ostatnie noce były bardzo niespokojne, więc spałem tam, żeby co chwila nie musieć się od nowa zamykać.

Jak często słyszysz alarm?
Nawet dziesięć razy dziennie. „Cewa Adom”, „Cewa Adom”, kolor czerwony, czyli kod alertu. Po sygnale mam 7 s, żeby wejść do pokoju. To nie jest dużo czasu.

Praktycznie nie da się wyjść z domu, bo nie masz pewności, czy w 7 s znajdziesz bezpieczny pokój.
Teraz w zasadzie nie ma jak wyjść z domu. Większość młodych ludzi wyjechała z dziećmi, zostali staruszkowie. I tak sobie pilnujemy kibucu. Nieciekawa sytuacja.

Jak się z tym czujesz?
Teraz jest zupełnie inaczej niż jeszcze 15 lat temu, gdy nie mieliśmy dokąd uciekać. Teraz, nawet jak rakieta leci mi na głowę, to jestem bezpieczny. Denerwuje mnie to, jest mi smutno, ale jeśli przestrzegam reguł, mogę czuć się bezpiecznie. Chodzi jednak o coś więcej – mamy tego wszystkiego cholernie dość. Nie mam wielkich oczekiwań wobec Hamasu, bo to skrajnie fundamentalistyczna organizacja, największy wróg pokoju na Bliskim Wschodzie, w niektórych lewicowych kręgach w Polsce nawet popierany, bo antyizraelski. Problem w tym, że Hamas ma u nas dobry oddźwięk, bo świetnie rezonuje z izraelskimi radykalnymi organizacjami prawicowymi, rasistowskimi. Kto zaciera ręce? Chaled Meszal, przywódca Hamasu, który mieszka w sześciogwiazdkowym hotelu w Katarze, zadowolony, że „walczy o wolność” krwią swoich braci. Drugim, który zaciera ręce, jest Netanjahu, bo w ostatnich wyborach został mocno obity. Już miał powstać nowy rząd z poparciem partii arabskiej, który odsunąłby go od władzy, a wygląda na to, że znowu udało mu się tego uniknąć.

Oskarżasz Netanjahu, że przyłożył rękę do tego, co się dzieje?
Oczywiście, że to Bibi podkręcił atmosferę. Ramadan, napięcie w Jerozolimie – można było różnie reagować, a Netanjahu tak manewrował, by urządzić wielką prowokację. Skończyło się na tym, że ostatniej nocy mieliśmy w wielu miastach mnóstwo bijatyk, podpaleń, dochodziło do linczów, Żydzi atakowali Arabów, Arabowie Żydów. Nie mogę z tym żyć, to ma być normalny kraj?

Niektórzy mówią, że sytuacja wymknęła się spod kontroli i może doprowadzić do wojny domowej.
W tych zamieszkach biorą udział głównie młodzi mężczyźni, po obu stronach. Słusznie izraelska wysokiej rangi policjantka pytała dziś, gdzie są kobiety – matki i siostry? One też mają do odegrania ważną rolę. Kiedy motłoch, tak jak teraz, dochodzi do głosu, kończy się demokracja.

Politycy próbują łagodzić nastroje. Netanjahu mówi, że nie wolno nikogo linczować ani brać spraw w swoje ręce, a szef skrajnie prawicowej partii Religijny Syjonizm Becalel Smotricz pytał, „jak Żydzi mogą być tak okrutni”. Nawet rabin sefardyjski Icchak Josef jasno powiedział, że nie wolno ranić ludzi ani niszczyć ich własności.
Te słowa dziś brzmią jak ponury żart, bo to oni rozpętali tę nienawiść. To przecież Smotricz zapowiedział, że nie będzie tworzyć rządu z Arabami, bo są zdrajcami, mówił też kiedyś, że nie chce, by jego żona rodziła w tym samym szpitalnym pokoju co Arabka. Teraz on i Netanjahu robią z siebie niewiniątka, a niektórzy w to wierzą. To dość naiwne. Tylko prawica nie jest naiwna, oni wiedzą, co robią, a Netanjahu jest bardzo zadowolony z obrotu spraw.

Myślisz, że politycznie skorzysta na tym, co się dzieje?
Już korzysta, odsuwa od siebie perspektywę utraty władzy. A jeszcze niedawno była przecież szansa, że coś się zmieni, że będziemy mieli nowy rząd. Teraz nie wiadomo, jak to wszystko się skończy.

Wyobrażasz sobie, że powstaje rząd Lapida i Bennetta z poparciem arabskim?
A co w tym złego? Do wyboru mamy to albo dyktaturę człowieka, który jest sądzony za korupcję i oskarżany o niszczenie Izraela. Netanjahu stroi się w szaty bohatera, który pokonał koronawirusa, bo załatwił szczepionki, szkoda, że nie zaproponował ich Palestyńczykom, na których pracy przecież bardzo korzystamy. Czas pandemii uświadomił wielu Izraelczykom, jak wielu ich arabskich sąsiadów jest lekarzami czy pielęgniarkami, że właśnie stają się oni w pozytywny sposób częścią społeczeństwa. Abbas dostał nawet legitymację do bycia częścią establishmentu, jako warunek stawiając poprawę warunków życia Arabów, bez wchodzenia w sprawy ideologiczne, rozwiązania konfliktu. Nie lubię go, bo jest islamskim ortodoksem, nie lubię też naszych i polskich ortodoksów, ale to mógł być przełom. Jeśli nic z tego nie wyjdzie, nadal będzie to samo, radykałowie z obu stron będą podsycać falę nienawiści. Wierzę, że mimo tego, co się dzieje, wciąż można rozmawiać z partią arabską i spróbować odsunąć Netanjahu od władzy.

Czego się spodziewasz w najbliższych dniach?
Mam już tego wszystkiego serdecznie dosyć. Chcę zebrać swoich kolegów, spadochroniarzy z wojska, zdobyć Wyspę Księcia Edwarda w Kanadzie i tam sobie stworzyć państwo, bo tu nie jestem już w stanie żyć.

Czytaj też: Dlaczego nie da się rozwiązać konfliktu izraelsko-palestyńskiego

Alex Dancyg urodził się w Polsce w 1948 r. W 1959 r. wyemigrował z rodzicami do Izraela i osiedli w kibucu Nir Oz, gdzie mieszka do dziś. Historyk związany z Instytutem Yad Vashem, nauczyciel, rolnik. Działa na rzecz polsko-żydowskiego dialogu, kształci przewodników izraelskich pilotujących grupy młodzieży po Polsce. Jest współtwórcą raportu na temat obrazu Polski w podręcznikach dla uczniów izraelskich szkół średnich. Był członkiem organizacji Ha-Szomer Ha-Cair, spadochroniarzem w wojnach Izraela. Ma żonę, czwórkę dzieci i kilkoro wnuków.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną