Sondaże wskazują, że tylko 41 proc. Amerykanów ocenia Kamalę Harris dobrze i aż 36 proc. ma o niej „bardzo nieprzychylną” opinię. To znacznie gorsze notowania niż Joego Bidena, którego pochwala jako prezydenta 53 proc. społeczeństwa. Popularność urzędującego od raptem czterech miesięcy wiceprezydenta normalnie nie powinna nas obchodzić, ale tym razem ma znaczenie, gdyż Biden liczy sobie 78 lat i nie wiadomo, jak długo będzie sprawował władzę. Jeżeli, w wypadku spełnienia się najgorszego scenariusza, nie dotrwa do końca pierwszej lub drugiej kadencji, Harris automatycznie zostanie jego następczynią. A jeśli w 2024 r. nie będzie się ubiegał o reelekcję, pierwsza w historii USA wiceprezydentka będzie w wyborach naturalną kandydatką do sukcesji.
Czytaj też: 100 dni Bidena. Idzie dalej niż Obama
Co Kamala ma do powiedzenia
Biden wybrał Harris jako swoją wice, bo w czasie kampanii obiecał, że jego kandydatem na to stanowisko będzie kobieta, a etniczno-rasowy background Kamali – jest córką hinduskiej imigrantki i czarnoskórego mężczyzny – mobilizował do głosowania kluczowych dla demokratów afroamerykańskich wyborców. Styl zachowania ówczesnej senator Harris – jej agresywność i twardość w sporach z republikanami w Kongresie – uznano za ważną zaletę w konfrontacji z Trumpem i jego pretorianami. W kampanii asertywna i apodyktyczna Kamala była atutem i pomogła zapewnić Bidenowi masowe poparcie czarnych.