Francja została w ostatnich miesiącach ugodzona do żywego. „Musimy pozbawić się naszej naiwności”, „zostaliśmy zdradzeni”, „to cios w plecy” – począwszy od Emmanuela Macrona, kolejni dyplomaci i politycy prześcigali się w wyrażaniu oburzenia. A rozgoryczenie rozlało się szerzej po Europie, gdzie politycy i eksperci znów zaczęli przywoływać termin „strategicznej autonomii”. Najpierw lekko zabolało zacieśnienie QUAD: współpracy wojskowej i technologicznej USA, Japonii, Australii i Indii, nazywanego nieco na wyrost „azjatyckim NATO”. W 2020 r. marynarki wojenne czterech państw ćwiczyły na wodach wokół subkontynentu indyjskiego, a obecnie ich liderzy rozmawiają o szczepionkach, współpracy w dziedzinie sztucznej inteligencji i cyberbezpieczeństwa. W sposób oczywisty łączy ich chęć przeciwdziałania Chinom, choć liderzy na spotkaniach QUAD nie wypowiadają nawet nazwy tego kraju.
Później Europejczyków zabolało powołanie AUKUS, już znacznie wyrazistszego sojuszu wojskowego USA, Australii i Wielkiej Brytanii. I cios w przemysł francuski, kiedy Australia zerwała kontrakt na dostawę okrętów podwodnych i wybrała technologię amerykańską i brytyjską.
Czytaj też: Ameryka inwestuje w bomby i pociski
Ameryka wykonuje „pivot”
Oba formaty współpracy jak nigdy pokazały Europejczykom, że Ameryka naprawdę zrobiła swój słynny „pivot” do Azji.