Drugi w historii amerykański prezydent katolik spotkał się w Watykanie z pierwszym w historii papieżem z Ameryki Południowej. Joe Biden, 46. prezydent USA, przewodzi najpotężniejszemu ekonomicznie i militarnie państwu na naszej planecie, Franciszek, 226. papież rzymski, przewodzi największej na Ziemi organizacji religijnej. Prezydent USA ma kod dostępu do broni atomowej, papież ma tylko nieco ponad stu Szwajcarów, za to stoi na czele najbardziej rozbudowanej sieci informatorów o kondycji świata: to prawie pół miliona duchownych kierujących parafiami i diecezjami, tworzącymi kościec i krwiobieg Kościoła rzymskokatolickiego. I najstarszą służbę dyplomatyczną.
Czytaj też: Kościół, Watykan, LGBT+. Co naprawdę myśli Franciszek?
Biden i Franciszek. Ta sama wiara i wrogowie
Kościół ma także tysiące szkół, szpitali, organizacji dobroczynnych gotowych do niesienia pomocy potrzebującym. Biden i Franciszek mają więc narzędzia do zmieniania świata na lepsze. Ich wspólny wysiłek może dawać przykład i nadzieję w fundamentalnych dla przyszłości sprawach: migracji, klimatu, walki z ubóstwem, wykluczeniem i ekstremizmem politycznym, ideologicznym, religijnym. Biden ma hard power, Franciszek – soft power. Obu łączy ta sama wiara, obaj mogą koordynować i prowadzić skuteczną politykę na swoich polach.
Obaj mają jednak wrogów, którzy chcą ich wpływ ograniczyć. Biden przybywa do Europy na dwa szczyty: grupy 20 szczególnie ważnych państw świata i klimatyczny.