„Polityka” prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

A gdyby Elon Musk wyłożył 6 mld dolarów na walkę z głodem?

Elon Musk pierwsze duże pieniądze zarobił w internecie, teraz produkuje popularne samochody elektryczne i zabiera się za komercyjny podbój kosmosu. Elon Musk pierwsze duże pieniądze zarobił w internecie, teraz produkuje popularne samochody elektryczne i zabiera się za komercyjny podbój kosmosu. Patrick Pleul/ ddp images / Forum
Wystarczą 2 proc. majątku najbogatszego człowieka, by uratować 42 głodujące miliony. Tak twierdzi David Beasley, dyrektor wykonawczy WFP, Światowego Programu Żywnościowego, agendy ONZ walczącej z niedożywieniem.

Beasley namawia Elona Muska (pierwsze duże pieniądze zarobił w internecie, teraz produkuje popularne samochody elektryczne i zabiera się za komercyjny podbój kosmosu), by wyłożył 6,6 mld dol. na pomoc dla najbardziej obecnie potrzebujących. Ten odpowiedział, że natychmiast sprzeda odpowiednią porcję udziałów w firmie motoryzacyjnej Tesla (wycenianej na ponad bilion dolarów), jeśli Beasley przedstawi sensowny plan i zagwarantuje księgową przejrzystość przedsięwzięcia.

6 mld dolarów od ONZ

Dyrektor WFP taki program właśnie zaprezentował. 3,5 mld poszłyby na zakup żywności i dostarczenie jej drogą lądową, powietrzną i wodną (także po rzekach) w Afryce i Azji, m.in. w Afganistanie, Demokratycznej Republice Konga, obu państwach sudańskich i w Jemenie. Na 700 mln wyceniono budowę bezpiecznego systemu dystrybucji w 43 krajach, który wreszcie pozwoli monitorować, co się z żywnością faktycznie dzieje. Chodzi o sprawdzanie, czy na pewno trafia do potrzebujących, a nie jest przechwytywana np. przez skorumpowanych urzędników albo organizacje przestępcze. Tam, gdzie takie systemy już istnieją, można 2 mld dol. rozdać w formie zasiłków na zakup jedzenia lub w postaci bonów żywnościowych. Wreszcie 400 mln wydano by na monitorowanie potrzeb, aby pomoc kierować tam, gdzie jest najbardziej oczekiwana.

Podobnymi działaniami Beasley zajmuje się rutynowo, WFP pod jego kierownictwem w zeszłym roku otrzymał Pokojowego Nobla. Jest strażakiem ostrzegającym świat przed skutkami konfliktów, złej polityki i katastrof naturalnych, alarmuje na okrągło. Nie boi się patosu, kwantyfikatorów i liczb, z przejęciem przypomina o milionach cierpiących z braku dostępu do żywności, w tym dzieciach i tych, którzy stoją u progu śmierci głodowej. Powtarza, że jej ryzyko wzrosło w czasie pandemii, która wyostrzyła istniejące kryzysy humanitarne i przyczyniła się – szczególnie w związku z zaburzeniami globalnego łańcucha dostaw – do powstania nowych. Praca Beasleya sprowadza się więc do ostrzegania przed pandemią głodu i żebrów o dobrą wolę, uwagę, pieniądze i zasoby dla tych, którzy nie mają siły albo możliwości, by się o cokolwiek upomnieć.

Bogacze powinni się dzielić

Apel do Muska jest przejawem desperacji i pomysłowości, by po imieniu wywołać krezusa i skłonić go do akcji. Musk prowadzi akcje filantropijne i deklaruje, że woli pomagać bez fleszy, odżałowanie publicznie 6,6 mld dol. nie mogłoby przejść bez echa. Zwykłych śmiertelników kwota poraża. Na tzw. globalnym Południu budżety ok. 100 państw łącznie są mniejsze. Zresztą Musk nie jest jedynym miliarderem, Beasley wypomina jemu i innym, że powinni się dzielić, tym bardziej że jest z kim, a w pandemii majątki najbogatszych znacznie spęczniały. Trudno się z dyrektorem WFP nie zgodzić.

Darowizna nawet tej skali niczego w długim terminie nie naprawi, nie zlikwiduje przyczyn bardzo trudnego położenia wielu osób. Z drugiej strony powiększa się nierównowaga między tymi, którzy mają, a tymi, którym na co dzień brakuje. Na początku 2020 r. brytyjska organizacja Oxfam stwierdziła w swoim raporcie, że miliarderzy mają majątek równy temu, na który musiałoby się zrzucić 4,6 mld najbiedniejszych ludzi. Dziś ta dysproporcja pewnie jest większa.

Między innymi właśnie Oxfam regularnie przypomina o destrukcyjnym wpływie stylu życia i prowadzenia interesów przez najbogatszych na planetę (prywatne odrzutowce, wielkie rezydencje, paliwożerne jachty morskie). Jeden lot w kosmos – a planowane jest ich umasowienie, liderami branży są miliarderzy z Muskiem na czele – to więcej emisji gazów cieplarnianych, niż przez całe swoje życie wygeneruje przedstawiciel najmniej zamożnego miliarda ludzi.

Czytaj też: Wizjonerzy czy naciągacze?

Lepiej, żeby płacili podatki

Miliarderzy się bogacą, bo mogą. Na Zachodzie i generalnie w demokracjach korzystają z okazji dostarczanych przez dysfunkcje kapitalizmu, m.in. unikając opodatkowania. W Chinach i reszcie reżimów autokratycznych – w Rosji i innych państwach surowcowych, np. naftowych królestwach znad Zatoki Perskiej – uwłaszczają się na państwowym majątku, stając się organizacyjno-finansowym zapleczem i zabezpieczeniem dla grup sprawujących władzę.

Pewnie byłoby lepiej, gdyby bogaci płacili podatki i gdyby było z czego finansować działalność np. Światowego Programu Żywnościowego. Tymczasem jego budżet ciułany jest z datków. Dorzucają się głównie państwa. Dotąd w tym roku zebrano 7,2 mld dol., stawkę otwierają Stany Zjednoczone, później są Niemcy, dalej prywatni darczyńcy i Unia Europejska. Indywidualnie Polska z darowizną w wysokości 548 tys. dol. jest na 64. miejscu, między Egiptem i Salwadorem. Z kolei w zeszłym roku WFP dysponował 8,4 mld dol. i brakowało mu ponad 5 mld. Starał się nieść pomoc dziesiątej części ludzkości – tylu z nas co wieczór kładzie się spać głodnymi. Źle się dzieje, skoro tak kluczowe inicjatywy nie mają zapewnionego stabilnego dofinansowania i tak wielu skazanych jest na kaprysy tak nielicznych.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

Ja My Oni

Przegrasz czy wygrasz, wracaj do domu. Czyli jak sobie radzić z porażką i sukcesem

Jak sobie poradzić z porażką, ale też sukcesem.

Grzegorz Gustaw
08.08.2017
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną