Jest akt oskarżenia ws. zestrzelonego samolotu, ale sprawcy nie trafią za kratki
To kolejna odsłona sprawy zestrzelenia nad Donbasem pasażerskiego boeinga 777 malezyjskich linii w lipcu 2014 r. Na pokładzie było 298 osób. Nikt nie przeżył. Proces rozpoczął się w Hadze w marcu 2020 r. odczytaniem nazwisk wszystkich ofiar, a po wyczerpaniu pytań proceduralnych został przeniesiony do sądu Schiphol w pobliżu lotniska w Amsterdamie. Tam w czerwcu 2020 r. rozpoczął się proces właściwy, transmitowany przez holenderskie media internetowe. Dziś prokuratorzy przedstawili akt oskarżenia czterem separatystom z Republiki Donieckiej.
Lot MH17. Nikt nie przyznaje się do winy
Jak ustalił zespół dochodzeniowy powołany przez kraje, których obywatele zginęli (Australia, Holandia, Belgia, Malezja), a także Ukrainę (bo do tragedii doszło nad jej terytorium), lecący na wysokości 10 tys. m boeing został trafiony rakietą przeciwlotniczą systemu Buk. Wystrzelono ją z tej części Donbasu, którą kontrolowali prorosyjscy separatyści. Broń przewieziono z Rosji i tam szybko wróciła.
Według międzynarodowych śledczych, którzy oparli się na zeznaniach świadków, zdjęciach satelitarnych, zapisach radarów i nagraniach rozmów telefonicznych, podejrzani o tragedię lotu MH17 są trzej Rosjanie: słynny minister obrony samozwańczej Ludowej Republiki Donieckiej Igor Girkin, gen. brygady Siergiej Dubiński oraz płk Ołeh Pułatow, były członek rosyjskich sił specjalnych. A także Ukrainiec Leonid Charczenko, który kierował oddziałem separatystów we wschodnim Donbasie. Wśród podejrzanych jest również były dowódca separatystycznej jednostki lotniczej w Śnieżnem na wschodzie Ukrainy.