Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Biden znów na łączach z Putinem. Rosja sprawdza, na co może liczyć

Prezydent USA Joe Biden Prezydent USA Joe Biden White House / Reuters / Forum
Prawie godzinę Joe Biden rozmawiał w czwartek z Władimirem Putinem. Jak poinformował Biały Dom, rozmowa odbyła się na prośbę Moskwy. Ale żadna ze stron nie ogłosiła komunikatu o jej przebiegu ani wyniku.

Zdaniem komentatorów w USA, proponując ten kontakt, Putin chciał wysondować Bidena, czy może liczyć na ustępstwa z jego strony. Rozmowa miała przygotować grunt do wyznaczonych na 10 stycznia negocjacji rosyjsko-amerykańskich w Genewie z udziałem czołowych dyplomatów obu państw i doradców ds. bezpieczeństwa ich prezydentów.

Długa lista postulatów Putina

Rosja będzie tam oczekiwać odpowiedzi na swoją listę postulatów-żądań wobec USA i NATO, przedstawioną przed świętami z sugestią, że jeśli Zachód ich nie spełni, może dokonać kolejnej inwazji na Ukrainę. Od początku grudnia zgromadziła na jej granicy ok. 100 tys. wojsk. W ostatnich dniach doniesiono, że blisko 10 tys. żołnierzy wycofano, ale według ustaleń amerykańskiego wywiadu nie oznacza to istotnej deeskalacji napięcia.

Putin domaga się, aby USA zagwarantowały na piśmie, że Ukraina nie zostanie przyjęta do NATO, i aby Zachód przestał udzielać jej pomocy wojskowej. Żąda też, by sojusz wycofał wojska i infrastrukturę militarną z przyjętych od 1999 r. krajów środkowowschodniej Europy – jak Polska – i zaprzestał manewrów na ich terenie. Żądania te uzasadnia domniemanym zagrożeniem dla Rosji, otaczanej wyrzutniami rakietowymi i bazami obrony przeciwlotniczej. Kreml najpewniej domagał się tego wszystkiego już wcześniej, ale podczas rokowań przy drzwiach zamkniętych, tymczasem obecnie ogłosił je – w formie quasi-projektu traktatu USA–Rosja – publicznie, co wobec zmasowania wojsk grożących Ukrainie nadaje im charakter swoistego ultimatum.

Rosyjski prezydent pomija oczywiście, że wzmocnienie wschodniej flanki NATO było po prostu odpowiedzią na aneksję Krymu i agresję we wschodniej Ukrainie, gdzie Moskwa wsparła swoich separatystów.

Reklama