Papież Franciszek ściągnął na siebie falę krytycznych komentarzy za słowa, że pary unikające doświadczenia rodzicielstwa to przykład egoizmu. Nie spodobała się też jego uwaga, że dziś wiele małżeństw woli mieć w domu milusińskich niż dzieci albo mieć tylko jedno, a dwa psy i dwa koty. Fakt, nie zabrzmiało to dobrze, bo przecież zmniejszanie się przyrostu naturalnego ma wiele obiektywnych przyczyn, głównie ekonomicznych, i nie można ich sprowadzać tylko do hedonistycznego samolubstwa.
Czytaj też: Kościół, Watykan, LGBT+. Co naprawdę myśli Franciszek?
Franciszek apeluje: miejcie dzieci
Dzieci rodzi się mniej nawet w krajach tzw. trzeciego świata, np. w Indiach. I w najbogatszych, włącznie z USA, gdzie rodziny wielodzietne były wizytówką szczęścia i zdrowia. Dziś zarówno w Indiach, jak i w Ameryce demografowie i politycy głowią się, jak zażegnać nadciągający czarny scenariusz: spadek liczby nowych narodzin poniżej progu grożącego kurczeniem się populacji. Im mniej rodzi się dzieci, tym gorsze widoki na spokojną i dostatnią starość.
Wygłoszony tuż przed świętem Trzech Króli apel Franciszka nabiera więc konkretnego sensu społecznego, ale szkoda, że papież nie osadził go w szerszym kontekście i nie zniuansował. Bo choć sam urodził się w Argentynie jako jedno z pięciorga dzieci włoskiego imigranta, to z racji swej obecnej roli publicznej powinen dostrzec, że taki model rodziny przekracza możliwości znacznej części ludności świata.
Czytaj też: Czy ludzi jest za mało, czy za dużo, by Ziemia spokojnie to zniosła?
500 plus nie wypalił
Ludzie raczej nie z egoizmu, lecz z prostego rachunku ekonomicznego nie kwapią się do wielodzietności. Nie wystarczy dzieci urodzić, trzeba jeszcze mieć siły i środki, by zapewnić im wykształcenie, a co gorsza, nawet ono nie daje dziś gwarancji znalezienia dobrej pracy i spełnienia marzeń i aspiracji życiowych. Model dwa plus dwa, a coraz częściej dwa plus jeden, wynika z racjonalnego planowania przyszłości rodziny.
Dlatego np. w Polsce pod rządami PiS program społeczny 500 plus nie wypalił: nie rodzi się więcej dzieci, demografowie przewidują, że ludność naszego kraju może się w najbliższych dekadach skurczyć nawet o ok. 10 mln. Nie da się tego procesu zatrzymać samymi zastrzykami gotówki czy propagandą. Trzeba stworzyć sieć żłobków, przedszkoli, miejsc pracy dających możliwość godziwego zarobkowania.
Czytaj też: Polityczna demografia. Czy Polaków jest za mało?
In vitro, celibat, bracia mniejsi
Franciszek zaznaczył, że pary niemogące mieć dzieci z przyczyn biologicznych powinny brać pod uwagę adopcję, ale skuteczny system adopcji znów wymaga mądrej i dalekowzrocznej polityki państwowej, inaczej pozostaje sloganem. Czemu Franciszek nie zachęcał przy tym do wspierania leczenia bezpłodności metodą in vitro? Czemu nie ma odwagi postawić kwestii celibatu księży? Ano temu, że jest tu zakładnikiem ideologii rzymskokatolickiej.
Szkoda też, że papież tak uprościł sprawę „milusińskich” jako rzekomej łatwej namiastki miłości rodzicielskiej. Po arcypasterzu dusz spodziewalibyśmy się większego zrozumienia psychologii ludzkiej i ludzkich nastawień do świata. W końcu nawet w Kościele Franciszka są księża i wierni idący tropem Biedaczyny z Asyżu, który kochał naszych „braci mniejszych”.
Ludzie z różnych powodów przygarniają zwierzęta i traktują je jako członków rodziny, przyjmując odpowiedzialność za ich dobrostan. Nie nam sądzić, że to egoizm, choć oczywiście zdarzają się i tacy, którzy traktują je jak zabawki, a kiedy się znudzą, wyrzucają z domu. Tylko że podobnie bywa z niektórymi rodzicami. Tak więc takie opozycje: dobrzy ludzie mają dzieci, egoiści mają psy i koty, prowadzą na manowce. Sądźmy ludzi nie po tym, czy i ile mają dzieci, psów czy kotów, ale po tym, jak je traktują.
Czytaj też: Zmiany demograficzne nie zawsze sprzyjają demokracji