Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Wojna na próbę. Białoruś i Rosja znów szykują duże manewry

Aleksander Łukaszenka już w grudniu sygnalizował zamiar odbycia wraz z Rosją dużych ćwiczeń na swojej zachodniej granicy. Na zdjęciu obchody Dnia Zwycięstwa, maj 2020 r. Aleksander Łukaszenka już w grudniu sygnalizował zamiar odbycia wraz z Rosją dużych ćwiczeń na swojej zachodniej granicy. Na zdjęciu obchody Dnia Zwycięstwa, maj 2020 r. Natalia Fedosenko / TASS / Forum
Białoruscy wojskowi oskarżają Polskę o przygotowanie zbrojnej prowokacji. Dlatego w lutym chcą ściągnąć rosyjskie posiłki i razem ćwiczyć walkę z NATO i Ukrainą.

Białoruś jest okrążana. Na mapie, tuż za jej zachodnią i południową granicą, widać zaznaczone polowe bazy polskich, litewskich i ukraińskich wojsk. Generał ze wskaźnikiem w ręku wylicza i pokazuje, ile tysięcy żołnierzy każdego z tych krajów zostało zmobilizowanych „rzekomo w celu walki z jakimś kryzysem migracyjnym”. Ale Białorusini przejrzeli wrogie plany sąsiadów i wiedzą swoje: zadaniem polskiego wojska mogą być tylko prowokacje!

Takie ostrzeżenie sztabu generalnego sił zbrojnych Białorusi poszło w świat z Mińska. Można by je uznać za zwidy odurzonego nienawiścią dyktatora, ale sytuacja robi się poważniejsza, gdy reakcją na urojone zagrożenie są całkiem realne przygotowania wojenne. A tak właśnie ma być. Aleksander Łukaszenka już w grudniu sygnalizował zamiar odbycia wraz z Rosją dużych ćwiczeń na swojej zachodniej granicy – teraz zamiar wciela w czyn. Manewry „Sojusznicze zdecydowanie 2022” (nazwa jakby żywcem zaczerpnięta ze słownika NATO) mają być odpowiedzią na aktywność Zachodu u granic Białorusi. Na celowniku znajdą się wszyscy sąsiedzi: Polska, Ukraina, Litwa i Łotwa, ale z narracji snutej przez zastępcę szefa sztabu gen. dyw. Pawła Murawiejki wynika, że głównym przeciwnikiem będzie Polska.

Czytaj też: Biden na łączach z Putinem. Rosja sprawdza, na co może liczyć

Łukaszenka straszy polskimi żołnierzami

Białorusinom bardzo nie podoba się obecność jednostek Wojska Polskiego na naszej wschodniej granicy.

Reklama