Niech nikogo nie zmylą określenia „spadochroniarze” czy „lekka piechota”. Owszem, żołnierze jednostek powietrznodesantowych nie mają czołgów i w starciu z czołgami zapewne byliby skazani na porażkę, jeśli nie zdołaliby uciec, rozproszyć się i ukryć. Ale szkoleni są tak, by nigdy naprzeciw nich nie stanąć, i używani w sytuacjach, gdy o użyciu czołgów nie myśli nawet potencjalny przeciwnik.
„Spadaki” to nie tylko komandosi będący w stanie przeprowadzić rajd czy desant za linie wroga, ale również patrolowcy i wartownicy mający ubezpieczyć i pilnować terenu, na który wkrótce dotrą siły cięższe i mniej mobilne. I właśnie w tej drugiej roli żołnierze 82. dywizji powietrznodesantowej pojawią się w Polsce.
Czytaj też: Rozgrywka z Rosją wkracza w nową fazę
Normandia, Ardeny, Wietnam, Irak, Afganistan
Powiedzieć, że to dywizja legendarna, to nic nie powiedzieć. Jej szlak bojowy obejmuje tak zakorzenione w kulturze operacje jak zajęcie Sycylii i kampania włoska, lądowanie w Normandii, operacja Market Garden czy bitwa o Ardeny (w Holandii Amerykanie zetknęli się na polu walki z Polakami z 1. samodzielnej brygady spadochronowej gen. Stanisława Sosabowskiego). W marszu na wschód żołnierze 82. dywizji zatrzymali się dopiero w Meklemburgii-Pomorzu Przednim, czyli na terenie późniejszej NRD. Byli jedną z tych jednostek, które zaszły najdalej w głąb Prus.