Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Dwa tygodnie wojny. Rosji nie wyszło, jakie szanse ma Ukraina?

Ukraińscy żołnierze wzmacniają jeden z ostatnich punktów kontrolnych przed linią frontu w pobliżu Browarów. 8 marca 2022 r. Ukraińscy żołnierze wzmacniają jeden z ostatnich punktów kontrolnych przed linią frontu w pobliżu Browarów. 8 marca 2022 r. Marcus Yam / Los Angeles Times / Shutterstock / East News
Czy operacja rosyjskich wojsk rozwija się zgodnie z planem? Wprawdzie do końca nie wiemy, jakie cele postawił swojej armii Putin, ale wątpię, by kazał jej wedrzeć się 50–100 km w głąb Ukrainy i utknąć.

Jeszcze we wtorek rosyjskie wojska posuwały się w tempie 1 km na dobę – teraz tkwią w miejscu. Konflikt zamienia się powoli w straszliwą wojnę na wyniszczenie i wyczerpanie. Rosjanie kontynuują barbarzyński ostrzał Charkowa, Mikołajewa i oblężonego Mariupola. Najciężej oberwały Sumy, bomby spadły na dzielnicę mieszkaniową. Ewidentnie nie atakowano dowolnego celu wojskowego – to był atak na miasto i jego zabudowę, akt terroru. Zginęły 22 osoby, w tym troje dzieci.

Wydaje się, że Rosjanie chcą w ten sposób przymusić prezydenta Zełenskiego do ustępstw w tzw. rokowaniach pokojowych. A nadal żądają niemożliwego: naruszenia integralności terytorialnej Ukrainy (czyli oddania Donbasu i Krymu) i jej neutralności (niewstępowania do UE i NATO). Spuścili z tonu, bo przestali domagać się „denazyfikacji” (w domyśle zmiany władzy na sprzyjającą Kremlowi) i rozbrojenia.

Pytanie, jak długo naród ukraiński jest w stanie znosić tę gehennę. I jak długo Zełenski pozostanie nieugięty pod terrorystyczną presją wroga. Wystarczyłoby ustąpić, by zakończyć zabijanie cywilów, tyle że to wcale nie jest rozwiązanie. Nie po to Ukraina walczy, by teraz się poddać, nie po to poniosła tak wielkie ofiary. Na tym polega dylemat przywódcy w obliczu ciężkiej próby: kalkuluje rzeczy niemierzalne, które są jak brzemię nie do udźwignięcia.

Podkast: Po co Putinowi ta wojna?

Reklama