Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że pytanie „nie odpowiada obiektywnej potrzebie rozstrzygnięcia zawisłego przed tym sądem sporu”.
Pytanie do TSUE było nowatorskie
Do tej pory sądy pytały TSUE, czy neosędziowie dają gwarancję niezawisłości i bezstronności ze względu na sposób ich powołania: przez upolitycznione ciało, jakim jest stworzona przez obecną władzę Krajowa Rada Sądownictwa. I dostawały odpowiedź, że ta bezstronność jest co najmniej wątpliwa (TSUE) albo że nie jest zagwarantowana, więc sąd z udziałem takiego neosędziego nie jest sądem (Europejski Trybunał Praw Człowieka).
Tym razem sąd (nie mając takich kompetencji wynikających z prawa polskiego) zadał pytanie prejudycjalne o to, czy TSUE może zbadać (na podstawie traktatu o Unii), czy z neosędzią w ogóle został skutecznie nawiązany stosunek służbowy. Inaczej rzecz ujmując: czy neosędzia jest sędzią już nie w sensie przymiotu niezawisłości, ale w sensie formalno-biurokratycznym.
Inicjatorką tej sprawy jest poznańska sędzia działająca w stowarzyszeniu Iustitia Monika Frąckowiak. Rzecznik dyscyplinarny Przemysław Radzik wszczął przeciwko niej sprawę. Ówczesny p.o. prezesa Izby Dyscyplinarnej SN Jan Majchrowski wyznaczył sąd do zajęcia się nią. Właśnie tę jego decyzję sędzia zaskarżyła do Izby Pracy SN, domagając się ustalenia, czy z neosędzią Majchrowskim został skutecznie nawiązany stosunek służbowy, skoro akt jego powołania był wadliwy.