Nad Kijowem wschodzi słońce. Miasto żyje mimo wojny: na dworzec Passażyrskij wjeżdża pociąg, jakby zapraszał do wyjazdu, ale chętnych nie ma, ludzie zostają. Nieopodal ustawia się kolejka do sklepu. Rozrzedzony dym z okolic roznosi charakterystyczny zapach. Czy to zapach zwycięstwa? Niestety jeszcze nie.
Czytaj też: Rosyjskie obietnice bez pokrycia i Nju-Jork pod ostrzałem
Rosja niespecjalnie się cofa
Jak było do przewidzenia, o żadnym realnym wycofaniu spod stolicy i Czernihowa nie ma mowy. Jak słusznie zauważył mój przyjaciel i towarzysz niedoli w Jugosławii gen. Roman Polko, Rosja całkiem zapomniała, że NATO dysponuje bardzo efektywnym systemem rozpoznania i na bieżąco bada, co się dzieje w Ukrainie i wokół jej granic. Rosja o takim systemie może raczej tylko marzyć. Jej dowódcy wydają się nie wiedzieć, gdzie jest i co robi nieprzyjaciel, a co gorsza, nie orientują się chyba, gdzie są i co robią ich wojska.
Na przykład mapa, którą 25 marca pokazano w Sztabie Generalnym na sławetnej odprawie, choć ogólnie prawdziwa, pokazywała sytuację sprzed paru dni, podczas gdy z wielu rejonów rosyjskie wojska zostały już dawno wyrzucone. Zaczynam się zastanawiać, czy to tylko propaganda, czy generałowie rzeczywiście nie wiedzą, gdzie są ich żołnierze. Myślę, że dowództwo NATO mogłoby się nad biednymi rosyjskimi generałami zlitować i przynajmniej o położeniu ich wojsk informować na bieżąco. Kwatera główna Sojuszu i amerykański Pentagon zdają się wiedzieć to lepiej niż rosyjski Sztab Generalny.