„Jak pan sądzi, w jaki sposób zakończy się sytuacja w Ukrainie?” – pyta ankieter w sondzie ulicznej. „Musimy zmieść ją z powierzchni ziemi. I wsio” – odpowiada mężczyzna w średnim wieku. I dodaje: „A potem Polskę i Bałtów”. Bo Ukraina to nie państwo, a skrawek ziemi, którą oddał kiedyś Lenin. Trzeba walczyć z chachłami (obelżywe określenie Ukraińców); nie ma żadnych wątpliwości, to nacisty (naziści)! Taki materiał wideo opublikował 4 kwietnia na Twitterze korespondent „The Wall Street Journal” Bojan Pancevski. Podobne opinie zalewają rosyjskie media społecznościowe.
Czytaj więcej: Rosyjscy faszyści. Cel? Władza i dyktatura
To nie wojna Putina, ale Rosjan
Pogarda, wielkoruski szowinizm, imperialna przemoc, odwracanie pojęć – tak w skrócie można by opisać postawę większości zwykłych Rosjan. Pomijając oczywiście niewielki odsetek bohaterów, którzy mimo represji protestują przeciw wojnie, a nawet tych, którzy odmawiają udziału w badaniach opinii publicznej lub odpowiadają wymijająco na pytanie o poparcie dla Putina. Po wybuchu wojny wynosi ono jednak aż 83 proc. Sondaż niezależnego Centrum Lewady z końca marca potwierdza, że społeczeństwo konsoliduje się w tych dniach wokół Kremla, a zatem nie jest to po prostu „wojna Putina” – to „wojna Rosjan”.
Nie są to postawy, które kształtują się w krótkim czasie. Wrogość wobec sąsiadów umacniała się latami, skrupulatnie i metodycznie: Putin tylko nadał kierunek, a propagandyści podsycają skrajne emocje, nienawiść, pogardę i przekonują o dziejowej sprawiedliwości.