Świat

62. dzień wojny. Po co Rosji wojska desantowe? Elitarne tylko z nazwy

Rosyjski śmigłowiec szturmowy Ka-52 po ukraińskim ataku Rosyjski śmigłowiec szturmowy Ka-52 po ukraińskim ataku Russian Defence Ministry / TASS / Forum
Rosjanie potykają się o rzeki, rzeczki, rowy przeciwpancerne, a przede wszystkim o zdeterminowaną ukraińską obronę. Ciekaw jestem, po co im wielkie jednostki desantowe, skoro nie prowadzą żadnych desantów i nie próbują znanego z koncepcji Air-Land Battle oskrzydlenia z powietrza.

Najbardziej niepokoi mnie kierunek z Iziumia na południe – na Słowiańsk. Wiem, że ta oś natarcia powtarza się aż do znudzenia, bo to ważny odcinek szosy Charków–Donieck i tu właśnie ważą się losy bitwy o Donbas. Według doniesień zmierzające tu wprowadzone teraz elementy 106. Tulskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej Gwardii, walczące obok 1. Czertkowskiego Pułku Czołgów Gwardii z 2. Tamańskiej Dywizji Zmechanizowanej Gwardii, posunęły się naprzód kolejne kilometry. Czołówka rosyjskich wojsk jest 4–5 km na południe od wsi Dibrowne, ok. 15 km od szosy Barwinkowe–Słowiańsk.

Wiejskie tereny pancerne

Kolejne ataki wyglądają dosłownie jak słynna bitwa pod francuskim Cambrai w listopadzie i grudniu 1917 r., gdy po raz pierwszy na dużą skalę wykorzystano czołgi. Na początku Niemcy pokonywali po kilka kilometrów dziennie, później obrona stężała, a ich siły osłabły, wyczerpały się, wykrwawiły. Ofensywę trzeba było przerwać. Miejmy nadzieję, że teraz też tak będzie. Rosjanie tak właśnie działają: całą noc prowadzą ostrzał artyleryjski ukraińskich pozycji, a nad ranem ruszają do walki przy silnym wsparciu lotnictwa. Tam, gdzie teraz wyszli, teren jest niestety „pancerny” – płaskie pola uprawne, brak rzeczek, pagórków, lasów.

Obronę można oprzeć na kilku wioskach: Paszkowe, Prywilla, Nowomikołajiwka i Czerkaśne. Jeśli mamy teren otwarty jak stół, wsie są doskonałym miejscem, by ukryć między budynkami pojazdy bojowe, a stanowiska strzeleckie piechoty umieścić na piętrach i w wysokich piwnicach.

Reklama