„Wydarzenia na scenie międzynarodowej dowodzą, że praw kobiet nigdy nie można uznać za coś danego raz na zawsze. Dlatego właśnie rząd zdecydował się poprzeć wpisanie prawa do aborcji do konstytucji. Jego ochrona jest sprawą fundamentalną” – zatweetowała w środowe popołudnie premier Francji Elisabeth Borne.
Rząd zdecydował się poprzeć inicjatywę parlamentarzystów. W sobotę, w reakcji na obalenie wyroku Roe vs. Wade w Stanach Zjednoczonych, szefowa grupy macronistów Rénaissance w Assemblée Nationale Aurore Bergé ogłosiła złożenie projektu ustawy w tej sprawie. Z kolei w poniedziałek lewicowa koalicja Nupes, skupiająca obok partii Francja Niepokorna Jean-Luca Mélenchona (La France insoumise, LFI) socjalistów, zielonych, a także Komunistyczną Partię Francji, zaproponowała, by pod wnioskiem podpisali się „wszyscy deputowani poza Rassemblement Nationale”, czyli ugrupowaniem Marine Le Pen.
Solidarność z Amerykankami i Polkami
Skądinąd podobne propozycje lewica składała w poprzedniej kadencji dwukrotnie – w 2018 i 2019 r. – zresztą na fali solidarności z polskimi Czarnymi Protestami przeciwko próbom zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych. Oba wnioski przepadły, w dodatku za sprawą głosów deputowanych prezydenckiej partii La République En Marche (LREM, dziś trzon Renaissance). Eksperci od francuskiego prawa konstytucyjnego ostrożnie zwracają uwagę, że w zasadzie wpisywanie gwarancji prawa do aborcji nie jest niezbędne, ponieważ wynika ono wprost z dwóch artykułów Deklaracji praw człowieka i obywatela, stanowiącej integralną część konstytucji V Republiki, a mianowicie ze swobody dysponowania własnym ciałem i zasady równości kobiet i mężczyzn.
Podobnych argumentów używała w 2018 r. ówczesna minister zdrowia Agnès Buzyn: „Nie sądzę, żeby konstytucjonalizacja prawa do przerywania ciąży na żądanie była niezbędna, ponieważ konstytucja już nas chroni w tym zakresie. Jak dobrze wiemy, dorzucanie konkretyzacji poszczególnych faktów do ustawy zasadniczej niczemu nie służy, gdyż ze swej definicji konstytucja powinna być jak najbardziej ogólna”.
Czytaj też: Jean-Luc Mélenchon. Bezczelny lew francuskiej lewicy
Macron postawi na kobiety?
Dziś mobilizacja w kwestii zapisania możliwości aborcji w konstytucji jest wyraźnym gestem politycznym, co więcej, stanowi pierwsze podejście do budowania antynacjonalistycznego porozumienia między podziałami. Wskazuje na ewolucję w myśleniu ugrupowania prezydenta, który w tej kadencji chce zdecydowanie postawić na kobiety – nadal premierką jest Elisabeth Borne, która po wyborach przedłożyła prezydentowi swoją dymisję, ten jej jednak nie przyjął. Aurore Bergé stoi na czele grupy parlamentarnej, a przewodniczącą Assemblée została Yaël Braun-Pivet, która podobnie jak Borne karierę polityczną zaczynała w Partii Socjalistycznej, aby następnie dołączyć do Macrona. Wygląda na to, że prawa kobiet będą w tej kadencji stabilnym filarem międzypartyjnej współpracy inicjowanej przez prezydenta, który testuje w ten sposób szanse powodzenia rządu mniejszościowego bądź też koalicji z lewicą.
Gdyby wniosek o wpisanie prawa do aborcji do francuskiej ustawy zasadniczej przeszedł, byłaby to pierwsza reforma konstytucyjna za V Republiki, jak nad Sekwaną określa się aktualny system polityczny Francji. Tekst zmiany musiałby zostać zaaprobowany w jednakowym brzmieniu przez Assemblée Nationale, czyli niższą izbę parlamentu, oraz Senat, a następnie poddany referendum rozpisanemu na wniosek prezydenta. Mechanizm ten ma zagwarantować pełną jednomyślność wszystkich władz.
Czytaj też: Ameryka budzi się w aborcyjnym szoku