Koniec wiosennej sesji Dumy Państwowej 7 lipca Władimir Putin wykorzystał, by podsumować postępy „specoperacji” w Ukrainie i zanim rozpocznie się dyplomatyczny sezon urlopowy, wysłać kilka sygnałów na zewnątrz. Pierwszy brzmi następująco: „nie daliście rady nas zniszczyć”, czyli Rosja jest silniejsza, niż zakładał Zachód. Ewidentnym sukcesem z perspektywy Kremla ma być to, że kraj przetrwał gospodarczy blitzkrieg i nie upadł mimo ponad 11 tys. nałożonych na niego sankcji. Kolejnym zaś dowodem jest to, że nie udało się „zdemoralizować ludzi”, wywołać chaosu i protestów, które miały rozsadzić państwo od środka.
Czytaj też: Walka z Rosją będzie długa i ciężka. Kluczowe są rezerwy
Bójcie się!
Komunikat drugi dla świata to „bojcies’” (bójcie się). „Słyszymy, że chcą nas pokonać na polu walki. Cóż mogę rzec? Niech spróbują” – mówił Putin w Dumie. Dzień później słowa te musiał korygować rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Tłumaczył, że prezydent nikogo nie straszył, odnosił się jedynie do wypowiedzi zachodnich polityków oraz ukraińskich władz, w myśl których Kijów będzie walczył aż do zwycięstwa. Putin zatem po prostu przypomniał, że potencjały obu stron są niewspółmierne, a rosyjski jest tak duży, że tylko niewielka jego część jest obecnie zaangażowana w „operację specjalną” – jak cytowała potem agencja TASS.
Natomiast trzecia wiadomość Putina dla świata brzmi: „czas waszej dominacji się skończył”.