Ten życiorys robi wrażenie – pod warunkiem oczywiście, że się w niego uwierzy. Urodziła się 1 września 1978 r. w nadmorskim Callao jako córka niemieckiego przedsiębiorcy i peruwiańskiej olimpijki. W jakiej dyscyplinie mama osiągała sukcesy, nie wiadomo, ale Maria Adela już w wieku dwóch lat poleciała z nią w transoceaniczną podróż. Cel: igrzyska w Moskwie. Tam wydarzyło się coś dziwnego, drogi matki i córki nagle się rozeszły. Olimpijka otrzymała „pilne wezwanie” do Peru. Z jakiegoś powodu dziewczynka została w ZSRR pod opieką rodziny, którą poznały na miejscu. Maria Adela Kuhfeldt Rivera siłą rzeczy szybko opanowała rosyjski – po hiszpańsku i w kilku innych językach radziła sobie potem równie dobrze.
Czytaj też: Rosyjskie służby trzeszczą w szwach. Kogo boi się Putin?
Maria Adela, czyli Olga
Maria Adela zniknęła później na ćwierć wieku. I nagle pojawiła się w Peru, gdzie w 2005 r. złożyła podanie o wpis do ewidencji obywateli, czegoś na kształt systemu PESEL. Pokazała m.in. akt chrztu z 1978 r. Urzędnikom coś jednak nie pasowało, zawiesili procedurę. Ktoś zadzwonił nawet do proboszcza z Callao, by zweryfikować tożsamość kobiety. Papier okazał się fałszywy – w 1978 r. parafia jeszcze nie istniała. Kilka lat później dziennikarskie śledztwo wykazało zresztą gigantyczne nieprawidłowości w procesie nadawania obywatelstwa Peru, a wśród lewych aplikacji była ta złożona przez Marię Adelę.
A historia zrobiła się barwniejsza.