Ukraina nie ma wielkich zgrupowań pancerno-zmechanizowanych, nie może więc sobie pozwolić na ofensywę w sowiecko-rosyjskim stylu, rzucić na front niesamowicie wielkich sił i zadusić przeciwnika masą. Działa ostrożnie, kroczek za kroczkiem, by nie stracić za wielu żołnierzy, a jednocześnie zadać dotkliwe ciosy, żeby to wróg tracił ludzi i sprzęt. Ważne, że ukraińskie wojska pierwszy raz nabierają doświadczenia w działaniach ofensywnych zakrojonych na większą skalę, uczą się i wyciągają wnioski.
Polskie czołgi się przydały
Pewne rzeczy stają się pomału jasne. Nie bardzo np. powiódł się atak koło Nowopetriwki, gdzie Ukraińcy usiłowali dotrzeć z miasteczka Archanhelśke nad Ingulcem (na głównej drodze z Krzywego Rogu do Nowej Kachowki). Rosyjskie wojska są tu najdalej wysunięte na północny wschód. A dokładnie są to 34. Górska Brygada Zmechanizowana i 205. Kozacka Brygada Zmechanizowana, obie z 49. Armii Południowego Okręgu Wojskowego, wzmocnione przez 10. Brygadę Specnazu GRU. Po stronie ukraińskiej naciera 60. Ingulecka Brygada Zmechanizowana, rozwinięta już po wybuchu wojny do brygady piechoty zmotoryzowanej, na ciężarówkach, bez batalionu czołgów. Teraz została zmechanizowana (dostała bojowe wozy piechoty) i ma batalion czołgów, najpewniej T-72 z Polski. Przydają się, walczą w obwodzie chersońskim, w większości z powodzeniem.
60. Brygada dopiero niedawno, 24 sierpnia, otrzymała od prezydenta Ukrainy wyróżniający tytuł „Ingulecka”, bo zasłużyła się, odpierając Rosjan atakujących na Krzywy Róg.