Rosyjskie wojska coraz bardziej przypominają zlepek przypadkowych elementów ubranych w mundury. Pojawiają się na froncie różne regionalne bataliony ochotnicze, sformowane na nie wiadomo jakiej podstawie prawnej i de facto nienależące do sił zbrojnych, bo są rekrutowane i opłacane przez poszczególne podmioty administracyjne (republiki, kraje itd.). Wojskowa kasa odmawia im wypłaty dodatków przysługujących żołnierzom, dostają tylko podstawowy żołd, a wszelkie nadwyżki mają im wypłacać organa lokalnej administracji. Ciekawe, jak taki ochotnik spod Władywostoku, tkwiący na posterunku w jakiejś wsi pod Chersoniem, ma zwrócić się do właściwego urzędu we Władywostoku i wyjaśnić swoją sprawę. Teraz to już utknął na dobre, nosi mundur i wykonuje rozkazy, bez dyskusji! Niezła wtopa, co? Informacje na ten temat płyną przez rosyjskie Telegramy i VK (dawniej WKontaktie), co nie zachęca potencjalnych „ochotników”, by zaciągali się masowo do tego pseudowojska.
Ale co tam pieniądze. Co prawda rzecz ważna, ale zdrowie ważniejsze, tymczasem niby-żołnierzom służby medyczne rosyjskiej armii odmawiają pomocy, bo nie figurują w centralnej ewidencji Głównego Zarządu Kadr MO, a zatem nie ma podstaw prawnych, żeby im jej udzielić.
Niby-żołnierze w pseudoarmii
Dlatego coraz częściej zaciąg do różnych formacji i prywatnych formacji militarnych (osławiona Grupa Wagnera nie jest, jak się okazuje, jedyna), za które odpowiada GU Sztabu Generalnego SZ Rosji (niegdyś GRU), prowadzony jest w więzieniach. Oczywiście nie ma głupich; jeśli ktoś siedzi za pospolitą kradzież, pobicie czy spowodowanie wypadku „pod wpływem”, to woli garować, odpękać ze dwa lata w tiurmie, niż polec na polu chwały w Ukrainie.