„Postanowiłem poprzeć wniosek ministerstwa obrony i sztabu generalnego o wprowadzeniu w Rosji częściowej mobilizacji. Powtarzam, chodzi o częściową mobilizację” – usłyszeli w środę Rosjanie z ust swojego prezydenta. Putin ogłosił mobilizację, której wielokrotnie obiecywał nie wprowadzać.
Pierwsze podejrzenia zrodziły się dobę wcześniej, kiedy Duma Państwowa w trybie natychmiastowym przyjęła poprawki do kodeksu karnego, zaostrzające kary m.in. za dezercję, odmowę wykonania rozkazu czy niestawienie się na służbie. Niepokój wzmocniła zapowiedź orędzia Putina o godz. 20 i narastał wraz z oczekiwaniem. Gdy wystąpienie zostało przełożone na poranek nazajutrz, Rosjanie już nie czekali i przeszukiwali internet pod hasłem: „jak wyjechać z Rosji?”.
Czytaj też: „Po Putinie nikt by nie płakał, jego otoczeniu też by ulżyło”
„Szojgumatyka”, czyli 300 tys. rezerwistów
Strach Rosjanie poczuli nie wtedy, kiedy Putin ogłosił mobilizację, ale gdy zadeklarował: „Podpisałem odpowiedni ukaz. Wchodzi w życie dzisiaj”. Potęgowały go jeszcze sprzeczne komunikaty – z resortu obrony („mobilizacja dotyczy tylko rezerwistów z doświadczeniem bojowym”), ekspertów („to faktyczna mobilizacja, częściowa tylko z nazwy”) i prawników („praktycznie każdego będzie można wysłać na front”).