Określenie „totalny chaos” najlepiej oddaje sytuację w Rosji po 21 września. Putin ogłosił mobilizację, która miała być częściowa, a realnie niczym nie różni się od powszechnej. Miała dotyczyć wyłącznie rezerwistów z doświadczeniem bojowym, a każdy może otrzymać bilet na front. Miała przywrócić porządek i przestawić państwo na wojenne tory. Tymczasem szerzy chaos-biezporiadok-nierieszimost’ (chaos, nieporządek, niezdecydowanie).
Putin nie tylko wywołał ten stan, ale i go podsyca. Po ogłoszeniu mobilizacji wyjechał ze stolicy, oficjalnie na urlop na wybrzeżu Morza Czarnego. W typowy dla siebie sposób kontrowersyjne zadania scedował na innych. Jeśli mobilizacja okaże się fiaskiem, bo np. zbyt wielu mężczyzn opuści kraj, winna będzie FSB, której podlega służba graniczna. Jeśli „mięso armatnie” będzie ginąć w zbyt szybkim tempie, winny będzie resort obrony, który wraz ze sztabem generalnym nalegał na mobilizację.
Z-patrioci uciekają z Rosji
Putin nie jest typem twardziela wbrew temu, co się powszechnie uważa. Panicznie bał się pandemii i miesiącami nie wychodził z bunkra, a dziś obawia się protestów. Najpewniej nie zdecydował się na natychmiastowe zamknięcie granic, żeby „uszła para”. Czyli ok. 260 tys. mężczyzn, którzy – jak podaje FSB – w ostatnich pięciu dniach wyjechało z Rosji.