Świat

Co za samolot Polska kupuje w Korei? Leciałem nim, przyspieszał jak opętany

Koreański Złoty Orzeł to naprawdę niezły samolot. Koreański Złoty Orzeł to naprawdę niezły samolot. Romeo Ranoco / Reuters / Forum
Czego dziś powinniśmy wymagać od samolotów bojowych? Co czyni je groźnymi dla przeciwnika na ziemi i w powietrzu? I czy koreański Złoty Orzeł, który kupuje polski MON, wszystko to ma?

Najpierw trzeba sobie odpowiedzieć, do czego może służyć współczesny samolot bojowy. Co daje w walce? Patrzymy na toczącą się w Ukrainie wojnę i nie bardzo możemy znaleźć odpowiedź. Lotnictwo bojowe jakby w ogóle nie istniało, wszystko rozgrywa się na lądzie. No prawie wszystko, bo od czasu do czasu słychać o atakach rakietami odpalanymi z rosyjskich bombowców.

Lotnictwa w tym konflikcie zwyczajnie nie ma. Jest jakiś skansen w wykonaniu Rosji, więc nawet szczupłe, w sumie dość przestarzałe lotnictwo ukraińskie nadal może w miarę efektywnie działać. Rzecz w tym, by nie wyciągać z tego nieuprawnionych wniosków.

Samolot, który widzi więcej, dalej i wyraźniej

Ktoś powie, że Rosja ma samoloty, które opuściły zakłady produkcyjne już w XXI w. Ba, stanowią połowę jej floty bojowej walczącej w Ukrainie. A przecież nowoczesny samolot musi być skuteczniejszy od starszego, prawda? Nie, nieprawda. Samoloty nie są już myśliwcami z epoki bitwy o Wielką Brytanię w 1940 r., gdy liczą się osiągi, zwrotność, pole widzenia i siła uzbrojenia strzeleckiego. Dziś samolot jest platformą, nośnikiem skomplikowanych, zaawansowanych sensorów i precyzyjnego uzbrojenia o dużym zasięgu. F-35 wcale nie jest tak zwrotny jak F-16. Jest też wolniejszy, wolniej przyspiesza, wolniej się wznosi, ma mniejszy pułap, zasięg działania i nie przenosi więcej uzbrojenia. A mimo to jest marzeniem każdego dowódcy lotniczego. Dlaczego? Dlatego, że jego pokładowe sensory, radar, kamery termowizyjne i telewizyjne widzą wielokrotnie więcej, dalej, wyraźniej.

Reklama