Świat

266. dzień wojny. To nie był atak na Polskę. Co to była za rakieta? Jak działa? Wyjaśniamy

Miejsce wybuchu w Przewodowie Miejsce wybuchu w Przewodowie Polska Policja / Twitter
To było najpotężniejsze uderzenie rakietowe na Ukrainę – Rosjanie odpalili niemal sto pocisków skrzydlatych z bombowców strategicznych znad Morza Kaspijskiego lub obwodu rostowskiego, a przypuszczalnie też pociski skrzydlate Kalibr z Morza Czarnego.

Ostatni taki wielki atak przeprowadzono 10 października, a wcześniej 24 lutego. Wtedy liczba odpalonych pocisków zbliżała się do stu albo, tak jak w dniu wybuchu wojny, znacznie setkę przekraczała. Od 10 października naloty pocisków skrzydlatych są skierowane przeciw ukraińskiej infrastrukturze energetycznej. I są groźne, bo prowadzone konsekwentnie, w sposób skoncentrowany na konkretnej grupie celów. Wiele części kraju pozostaje bez prądu, który jest stopniowo przywracany, np. w Kijowie występują przerwy w dostawach, bo dostępne moce są naprzemiennie przełączane na różne części miasta, a jednocześnie trwają prace naprawcze.

Stopniowe wzmacnianie systemu obrony powietrznej Ukrainy zaowocowało tym, że wczoraj zdołano zestrzelić znacznie więcej pocisków niż dotychczas. O ile 10 października trafiono 43 z 84 rakiet skrzydlatych (i 13 z 24 irańskich dronów kamikadze), o tyle we wtorek zniszczono już 73 z ponad 90 (i wszystkie z bliżej nieokreślonej liczby dronów). Widać wyraźny postęp – skuteczność obrony przeciwlotniczej skoczyła z ok. 50 proc. do blisko 80 proc. To dzięki nowym systemom przeciwlotniczym z Zachodu, choć wciąż oczywiście jest ich za mało w stosunku do potrzeb. Ukraina nie może sobie pozwolić na degradację jej systemu energetycznego do poziomu, w którym przetrwanie zimy będzie niemożliwe. Na szczęście Rosjanom kończą się zapasy rakiet kierowanych. Ostatnio mówiło się o ponad 400 pocisków tego typu, odpalanych z bombowców strategicznych, wygląda więc na to, że Rosja pozbyła się właśnie ćwierci tego zapasu.

Reklama