Na froncie coraz bardziej ujawnia się rosyjskie nieprzygotowanie do zimy. Ze zdjęć wykonanych przez małe komercyjne drony, używane przez ukraińskie wojska do ataków z użyciem zrzucanych przez nie granatów moździerzowych, widać, że większość Rosjan śpi i przebywa w niewielkich lisich dołach. Gdzie solidne ziemianki z piecykami? Nigdzie ich nie ma. Żołnierzom brak sił, by ryć w zmarzniętej ziemi i wykańczać takie konstrukcje jakimś solidnym dachem. Zwykle bierze się szyny kolejowe albo coś podobnego, kładzie od góry, układa na nich worki z piaskiem i całość leciutko przysypuje ziemią, żeby lepiej ziemiankę zamaskować i nieco uszczelnić termicznie. Dobrze wstawić jakieś improwizowane drzwi, by trzymać ciepło w środku. Budowę powinno się w zasadzie powierzyć saperom, ale jak już pisaliśmy, nigdzie ich nie widać.
Porażająca jest kompletna apatia rosyjskich żołnierzy. Wrzucane do ich jam pociski moździerzowe wybuchają, zabijają i ranią, a oni w kryjówkach poruszają się niemrawo. Nie wychodzą, nie otwierają ognia do wiszącego nad nimi drona – quadrokoptera, obojętnie czekają na swoją kolej. Te spowolnione ruchy to objaw hipotermii. Po prostu wymarzają.
Ale to dla Rosjan nie problem. Wymarznie im kilkadziesiąt tysięcy mobików, to na wiosnę rzucą nowych, zmobilizują następnych.